Są i dni pełne chorowania, w których osłabieni i obolali obijamy się od siebie, rozdzielając nasze bijące się maluchy, robiąc im tosty i dużo przytulając. Te dni niosą sporo wyzwań, a zarazem mają w sobie jakąś esencjonalność wspólnego czasu. Oto czworo ludzi, tak bardzo różnych i nieco obolałych, potrafi przeżyć kolejny dzień bez większych uszczerbków na zdrowiu. Kiedy dzieci już zasną, myślę sobie: wow! Przeżyliśmy! Jest w tej myśli sporo satysfakcji, ale też zaskoczenia. Czasem, w ciągu dnia nie wierzę, że nam się uda, a jednak zawsze się udaje.
Teraz, po ciemku, gołe ciałka naszych dzieci przypominają przecinki postawione na bieli prześcieradła. Jakby na chwilę przystanęły pomiędzy dniami.
Cieszy mnie Twoja refleksyjność, Dorotko, nawet w trudniejszych momentach codziennego życia. Tak trzymaj!