Motyle rąk

przez | 6 listopada 2021

Nieustannie uczę się czegoś od moich dzieci albo przy moich dzieciach, albo dlatego, że mam dzieci, albo dzięki dzieciom. Droga przez macierzyństwo jest drogą, w której wciąż dowiaduję się czegoś o sobie.

Przypomina mi się wiele zapomnianych spraw z dzieciństwa. Jakieś wydarzenia, marzenia, emocje. Widzę je teraz w sposób dualny, oczami dziecka i oczami matki zarazem. W tym samym momencie rozumiem moich rodziców z kiedyś i moje dziecko z teraz. Albo odwrotnie.

Codziennie zaliczam trening cierpliwości, empatii, mediacji, negocjacji i nazywania uczuć. Ćwiczę się w rozumieniu innych wyborów, przyjmowania odmowy i akceptacji zachowań dla mnie niełatwych. Poznaję czułość i bliskość. Szkolę się w dotyku. W zgodzie na przeżywanie przez kogoś frustracji, gniewu czy smutku. Niosę ukojenie. Czasem się denerwuję.

Odkrywam współczesne nazwy cech i zaburzeń, które mi wiele tłumaczą. Różne rzeczy, które dotychczas były we mnie dla mnie niezrozumiałe zyskują nazwę albo przyczynę. To uspokaja.

Ostatnio na przykład dotarło do mnie, że trudno mi rozmawiać i patrzeć rozmówcy w oczy. Zawsze tak miałam. Patrzenie na kogoś w rozmowie rozprasza mnie tak bardzo, że nie mogę się skupić. Myślę o milionie rzeczy i przestaję słuchać. Wzrok przejmuje władanie nade mną i nagle dostrzegam szczegóły twarzy, rąk czy ubrania mówiącego, zamykam się w tym co widzę i wyciszam fonię.

Siedzę w małym pokoju na wygodnym fotelu i rozmawiam z pewną kobietą. Zauważa, że mój syn rzeczywiście czasem nie podtrzymuje kontaktu wzrokowego, kiedy z kimś rozmawia. Natychmiast podnoszę na nią oczy, które wcześniej spoczywały wygodnie na literach podsumowania, o którym rozmawiamy. Przez chwilę czuję dziwny popłoch, taki z czasów dzieciństwa, że się zorientuje, że nie patrzyłam. Przyjmuję minę skupienia i zmuszam się, by patrzeć. Widzę jak jej usta przyjmują różne figury, kreślą kółka, elipsy i kreski, jak podskakują włosy. Gestykuluje dłońmi i wygląda to tak, jakby wokół jej twarzy fruwały motyle. Rozmigotane w grze światła i cienia, roztańczone. Obok podskakują srebrne kolczyki, płaskie, o kształcie postrzępionych rombów. Odbijają słońce wpadające przez okno zza mojej głowy..

Zatrzymuję wzrok dźwiękiem. Mówię o tym, że tak właśnie mam, że przed chwilą patrzyłam, więc nie słuchałam. Choć motyle pomijam w tej wypowiedzi, one łagodnie siadają na kolanach pani. Drobny pyłek z ich skrzydeł unosi się przez chwilę w pokoju jak echo mojej wypowiedzi.

Jeden komentarz do „Motyle rąk

  1. Justyna Piróg

    Ja też ciągle sobie uświadamiam jak ważne są komunikaty niewerbalne. Czasem wyrażają one więcej niż same słowa. Pamiętam, jak na studiach uczyli nas jak czytać mowę ciała. Inną sprawą jest to, że inni ludzie potrafią zainspirować nas do różnych rzeczy – napisania ciekawego tekstu, ugotowania nowej potrawy, wprowadzenia jakiejś drobnej zmiany w życiu… Życzę Ci mnóstwa takich pozytywnych inspiracji!

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *