Poranek w deszczu

przez | 25 kwietnia 2022

Wiosenny deszcz kapie mi w duszę rozrzewnieniem. Spływa po zielonych listkach niosąc smutek i słodycz, zachwyt i ból, tęsknotę. Przyciskam czoło do szklanej tafli okna i przez chwilę czuję wilgoć na policzku, zapach ziemi i pierwotny krzyk narodzin.

W kuchni mam ciepło, czajnik paruje obietnicą herbaty, a deszcz zmywa zimę z chodników. Czuję ulotność świata. Kruchość powstania. Potęgę istnienia.

Może za długo spałam. Sen oplótł mocno moją głowę, zatopił w niej palce i nadal trzyma w obręczy podświadomości. Przyciska mi twarz do szyby, czuję jego ciężar na policzku i łzy deszczu na drugim.

We śnie wędrowałam przez puste miasto. Szkielety budynków spoglądały na mnie oczodołami okien i cieniami bram. Kurz i piasek unosiły się w letnim powietrzu i osiadały na mojej skórze. Miałam spieczone usta.

W innym śnie, choć tej samej nocy, rozmawiałam z pewną kobietą. Miała oczy głębokie jak studnie. Z ich pęknięć płynęłai woda tworząc jeziora i mokradła. Kobieta miała wiedzieć wiele, a jednak nie powiedziała nic, czego bym już nie znała. Może jej mądrość była utopiona, a może coś zmilczała. Przez chwilę się śmiałyśmy.

Wtedy syn zawołał ”mamo!”, a ja go przytuliłam. Wczepił się w moją dłoń i po chwili znów oddychał miarowo. Przyglądałam mu się z czułością i rozrzewnieniem. Podobnym do tego później, na deszcz. Zasnęłam.

Każde kolejne piętro snu prowadziło mnie w coraz większe odrealnienie. Posuwałam się do przodu powoli i ostrożnie, nie wiedząc gdzie zaprowadzą mnie nocne ścieżki. Nietoperze i koty krążyły cały czas w pobliżu mojej głowy, ocierały o ciało, domagały spojrzeń.

Wyszłam w deszczowy poranek. Z rzewnym uczuciem w duszy. Zagubiona w rzeczywistości, zacumowana we śnie. Zastygłam na chwilę wpatrzona w obrazek uchwycony ramą okna. Urzewniłam się. A świat stał się drzewienny. Potem się zliścił.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *