Niebieskie koła

Któregoś dnia mój syn namalował niebieską kredką duże, owalne koła na ścianie w przedpokoju. Miał wtedy cztery lata i nigdy wcześniej nie pomalował niczego poza kartką papieru. Taki już był. Niczego nie niszczył, nie psuł. Był ostrożny i pilnował, by nie gubić. Teraz jednak miał brata, który poznawał świat w całkiem odmienny sposób, więc nieraz… Czytaj dalej »

Zasypianie w szumie

Mam jakieś pisarskie zawieszenie. Ani krzty pomysłu we mnie, ni weny. Żadnych uniesień, upadków. Trochę zmęczenia. Takiego fizycznego. Trochę satysfakcji. Z tego, co zrobione. Trochę bliskości. Po całym dniu razem. Trochę zadowolenia. Bo było fajnie. Trochę miłości. Bo ona po prostu jest. Jakoś mi dobrze. Spokojnie, stabilnie, ciepło. Bez fajerwerków. Bez zrywów. Żadnych gwałtownych reakcji.… Czytaj dalej »

Uniesienie radości

Są takie chwile, kiedy drobna rzecz tak mnie ucieszy, że wszystko we mnie w środku aż podskakuje z radości. Mam wrażenie, że coś we mnie się unosi. Ciągnie mnie w górę. Gdybym miała odszukać to miejsce w ciele, to jest ono pod mostkiem, dokładnie na środku mnie. Jak kamyk w moim wnętrzu. Kawałek węgielka, który… Czytaj dalej »

Śnie-g

Biały dzień. Taka miła odmiana od szarości. Biały i puszysty jak poduszka. Albo chmurka. Bielusi. Bieluteńki. Rozbielony puchem osiadłym na gałęziach, trawnikach, murkach. Przycupnięty na dachach i płotach. Ośnieżony dzień. Otulony bilionami płatków. Jak ciepłą pierzyną. Puszystą wyśnieżoną pierzyną utkaną z sześcioramiennych kryształków lodu. Niepowtarzalnych. Opadniętych. Połączonych w warstwę otulającą ziemię. Skorupkę bezy do schrupania.… Czytaj dalej »

Metro

Jeździłam kiedyś na Metro. Taki musical. To było w czasach, kiedy jeszcze w życiu nie jechałam żadnym metrem. W Warszawie trwała budowa, wiertnice tunelowe ryły ziemię pod moimi stopami, a ja na Metro jeździłam autobusem 505, a czasem 504. Dojazd z Ursynowa zajmował mi godzinę, bo… no właśnie, jeszcze nie było metra. To były takie… Czytaj dalej »

Poznawanie siebie

Wciąż szukam siebie. Czasem znajduję więcej, a czasem w ogóle nie wiem, gdzie jestem. Są momenty, kiedy udaje mi się uchwycić własny cień w palce i przez chwilę mu się poprzyglądać. Albo zatrzymać odbicie w lustrze, zanim ucieknie do jakiś ważnych spraw w popłochu krzycząc: nie mam czasu! Czy coś w tym guście. Zdarza się… Czytaj dalej »

Ucieczka ponad świat

W niektóre wieczory uciekam. Wchodzę na parapet, przeciskam się przez uchylone okno i już. Jestem na zewnątrz. Chłodne powietrze owiewa moje gołe łydki. Czuję dreszcz, który chwyta moje ciało ubrane w koszulę nocną i przez chwilę mam ochotę wrócić do ciepła sypialni. Ukryć się pod kołdrą ze stopami opartymi o rozgrzany kaloryfer. Leżeć na poduszce… Czytaj dalej »

Wszystko, czego się boisz

Niektóre mroczne stworzenia biorą swój początek z ciemnych kątów ludzkiej duszy. Zazwyczaj mają potargane futro w kolorze angielskiej sadzy, długie palce, chwytliwe, zakończone szponiasto i rząd maleńkich białych ząbków o ostrych końcach, które wyglądają dość upiornie, gdy uśmiechają się w ciemnościach. Kiedy już wychyną na zewnątrz z naszych ciał i umysłów, a zazwyczaj czynią to… Czytaj dalej »

Połatany wpis

Czasem mi się tu niemal samo pisze, a czasem mozolę się i trudzę. Jakoś wolę tę pierwszą opcję. Choć obie przynoszą całkiem podobne efekty. Mimo to, drugiej zdarza się tekst, z którego jestem mniej zadowolona, ale powtarzam sobie, że samych zadowalających tekstów nie da się pisać. Muszą być czasem te kulawe, bez jednego oczka czy… Czytaj dalej »

Sekretne życie smutku

Czasem dopada mnie smutek. Taki mega smuteczek. Zanurzam się w nim jak w wannie pełnej wody. Po uszy. Słyszę wtedy świat w sposób oddalony. Łatwiej go znieść, kiedy jest taki wyciszony i zdeformowany szumem wody w uszach. Smutek opływa moje ciało, zamyka mnie w swoich objęciach, a ja mu na to pozwalam. Uciekam w jego… Czytaj dalej »