Archiwum kategorii: Mysli ulotne

Rybki emocji

Mój dzisiejszy świat ocieka melancholią i zmęczeniem. Kapie sobie na chodnik kroplami bezradności. W powstałych kałużach strach może sprawdzić, czy ma wielkie oczy. Szczerzy zębiska do swojej twarzy porozciąganej w kroplach jak w gabinecie luster i rechocze. Staje się przez to groteskowy i mniej straszny, czym nieco się zawstydza. Uśmiecham się do niego, mimo wciąż… Czytaj dalej »

Kreska

Spaceruję po kresce. Może to lina, a more linia namalowana pędzlem. Kredą na chodniku. Ołówkiem. W każdym razie istnieje tylko prosta kreska pod moimi stopami i nic więcej. Po lewej przepaść, po prawej przestrzeń. Albo odwrotnie. Stawiam stopy równo i starannie. Jakbym rysowała szlaczki w zeszycie na początku mojej kariery edukacyjnej. Skupiona, z koniuszkiem języka… Czytaj dalej »

Zatoki

Niektórzy mają piętę, ja mam achillesowe zatoki. Przez wiele lat nic im się nie działo i oglądając reklamy (w tych dawnych, zapomnianych już czasach, kiedy to w domu rodzinnym natykałam się na telewizor) o czarodziejskich proszkach na zatoki, dziwiłam się, że takie cuda komuś potrzebne. Tymczasem od kilku lat moje zatoki schodzą na psy i… Czytaj dalej »

Wekowanie

Taki mam czas ostatnio, że w myślach układam miliony blogowych wpisów, a potem tu siadam i nie mam siły na tyle się skupić, by to wszystko, co zamierzałam, napisać. Odkładam więc te pomysły na półkę w głowie. Taką spiżarkę myśli. Albo piwniczkę na zawekowane historie. Myślę, że to jest w porządku. Może niektóre rzeczy muszą… Czytaj dalej »

Pstryk!

W niektóre wieczory czuję się jakbym była zapisana na czarno-białej kliszy. Pstryk! i zatrzymana zostałam w pół słowa wśród konturów łóżka, ścian i szafy, na tle szarego nieba za oknem, w czarnej ramie futryny. Pstryk! oczy utkwione w ekranie, palce szykują się do skoku na klawiaturę, stopy wtulone w kaloryfer. Nie słychać szumu, znika wśród… Czytaj dalej »

Nieco więcej

Ostatnio mnie tu miniej, bo padam rażona zmęczeniem zaraz po tym, jak moi chłopcy zamkną powieki, a oddech ich nabierze znamion miarowości. Teraz też bym najchętniej padła, ale wpadłam tu, by było mnie nieco więcej. Jeszcze półtora dnia do powrotu małżonka i jest szansa, że złapię deko odpoczynku. Albo nawet kilo. Kto wie. Może być… Czytaj dalej »

Na przystanku

W jasnych plamach słońca odkrywam fragmenty świata namalowane ciemną kreską cienia na chodniku. Już noszę czapkę, choć jeszcze tylko bluzę. Maskuję twarz kominem, ukrywam się w jego pomarańczowych liściach printu. Zawsze to jakiś sposób na przetrwanie. W promieniach słońca czuję jak odtajają mi ręce zmarznięte cieniami poranka. Droga słońca zatacza jesienne ktęgi, płaskie i niewysokie.… Czytaj dalej »

Powodzie i zalania

Dziś jestem rozbita. Na milion małych kawałeczków. Jak lustro lub gruba szyba na przystanku. Trzymam się jakoś, jestem jedna, ale calutka popękana. Wykończona fizycznie, psychicznie i emocjonalnie. Taki dzień. Ósmy dzień delegacji męża. Ósmy dzień totalnie non stop z maluchami. Śpię z dziećmi, kąpię się z nimi, jem, gotuję, bawię się… Z taką włączoną czujnością… Czytaj dalej »

Kołysanka

Głowa mi pęka, a świat niewyraźnieje. To zmęczenie. Dni z mężem gdzieś hen, płyną dość równo, z bezustanną intensywnością i natężeniem. Nie narzekam, jest naprawdę dobrze. Po prostu o tej porze dopada mnie zmęczenie. Owija kosmatą łapą głowę i coś wbija. Jakieś małe, szpilowate pazurki. Zwiewam przed nim w sen. Zakopuję się w kołdrę i… Czytaj dalej »

Krople myśli

W kroplach deszczu na ziemię spada milion myśli na minutę. Każda myśl o czym innym. O miłości. Pragnieniu. Szczeniaku. Szczęściu. Ziemia robi się wilgotna i porośnięta myślami jak szczeciną. W kałużach brodzą kalosze. W myślach szurają psie nosy. Szukają kości. Albo szczęścia. Idę przez mokre miasto pełne opadłych myśli. Po policzku spływa mi jedna z… Czytaj dalej »