Archiwum kategorii: Mysli ulotne

Sen Krystyny I

Krystyna była niewysoka i miała kostropatą twarz. Krzywo patrzyła na wszystko, co koślawe. Albo pokreślone. Pokasływała często i sucho. Co poniektórzy myśleli, że ma koklusz albo szkorbut, a ona tylko szkoliła gardło. Lubiła jeść kokosanki i rozdawać kuksańce. Było to dość kontrowersyjne, szczególnie dla kolegów i koleżanek z kręgu Zachowań Koniecznych dla Kooperowania w Kole.… Czytaj dalej »

Spanie

Dziś chciałabym szybko coś napisać i umknąć w krainę poduszkowców. Puchatych pierzyn i mocnego snu. Choć tak szczerze powiedziawszy, to moja kołdra jest cienka, a sen mam czujny jak żołnierz na warcie. No i od razu, przez tę wartę, przypomina mi się jakiś obóz i ja z Klaudią w nocy, wartująco- podsypiające na zmianę. W… Czytaj dalej »

Spacer biedronki

Taki to dzień, w którym zniechęcenie i poczucie bezsensu łomoczą do mojej duszy. Staram się je odegnać i przytrzymuję drzwi wewnętrznego świata całą sobą, ale one wciskają się przez szpary i osnuwają moje wnętrze smutkiem i beznadzieją. To chyba blue monday z opóźnionym zapłonem. Nawet by pasowało, bo mam wrażenie, że wszystko w życiu robię… Czytaj dalej »

Mroczne dni

Są takie dni, kiedy czas zatrzymuje się i rozciąga jakby szykował się do występu. Ćwiczy szpagat i skłony. Dotyka palcami własnego końca, a stopy kieruje ku początkowi i w końcu nie wiem, ani kiedy się zaczął, ani kiedy się skończy. Taki dzień płynie przez moje życie dłużej i wytrwalej. Na zwolnionych obrotach. W takie dni… Czytaj dalej »

Niebieskie koła

Któregoś dnia mój syn namalował niebieską kredką duże, owalne koła na ścianie w przedpokoju. Miał wtedy cztery lata i nigdy wcześniej nie pomalował niczego poza kartką papieru. Taki już był. Niczego nie niszczył, nie psuł. Był ostrożny i pilnował, by nie gubić. Teraz jednak miał brata, który poznawał świat w całkiem odmienny sposób, więc nieraz… Czytaj dalej »

Zasypianie w szumie

Mam jakieś pisarskie zawieszenie. Ani krzty pomysłu we mnie, ni weny. Żadnych uniesień, upadków. Trochę zmęczenia. Takiego fizycznego. Trochę satysfakcji. Z tego, co zrobione. Trochę bliskości. Po całym dniu razem. Trochę zadowolenia. Bo było fajnie. Trochę miłości. Bo ona po prostu jest. Jakoś mi dobrze. Spokojnie, stabilnie, ciepło. Bez fajerwerków. Bez zrywów. Żadnych gwałtownych reakcji.… Czytaj dalej »

Uniesienie radości

Są takie chwile, kiedy drobna rzecz tak mnie ucieszy, że wszystko we mnie w środku aż podskakuje z radości. Mam wrażenie, że coś we mnie się unosi. Ciągnie mnie w górę. Gdybym miała odszukać to miejsce w ciele, to jest ono pod mostkiem, dokładnie na środku mnie. Jak kamyk w moim wnętrzu. Kawałek węgielka, który… Czytaj dalej »

Śnie-g

Biały dzień. Taka miła odmiana od szarości. Biały i puszysty jak poduszka. Albo chmurka. Bielusi. Bieluteńki. Rozbielony puchem osiadłym na gałęziach, trawnikach, murkach. Przycupnięty na dachach i płotach. Ośnieżony dzień. Otulony bilionami płatków. Jak ciepłą pierzyną. Puszystą wyśnieżoną pierzyną utkaną z sześcioramiennych kryształków lodu. Niepowtarzalnych. Opadniętych. Połączonych w warstwę otulającą ziemię. Skorupkę bezy do schrupania.… Czytaj dalej »

Metro

Jeździłam kiedyś na Metro. Taki musical. To było w czasach, kiedy jeszcze w życiu nie jechałam żadnym metrem. W Warszawie trwała budowa, wiertnice tunelowe ryły ziemię pod moimi stopami, a ja na Metro jeździłam autobusem 505, a czasem 504. Dojazd z Ursynowa zajmował mi godzinę, bo… no właśnie, jeszcze nie było metra. To były takie… Czytaj dalej »

Poznawanie siebie

Wciąż szukam siebie. Czasem znajduję więcej, a czasem w ogóle nie wiem, gdzie jestem. Są momenty, kiedy udaje mi się uchwycić własny cień w palce i przez chwilę mu się poprzyglądać. Albo zatrzymać odbicie w lustrze, zanim ucieknie do jakiś ważnych spraw w popłochu krzycząc: nie mam czasu! Czy coś w tym guście. Zdarza się… Czytaj dalej »