Syreny wyją i wyją. Pędzą przez miasto tworząc rozbujaną muzykę i-o i-o i i-ooo i-ooo i-ooo. A potem jeszcze i-o-o i-o-o. W różnych tonacjach i rytmach. Dźwięki nakładają się na siebie, cichną, nabierają mocy, oddalają się i przybliżają. Za oknem wre życie, mimo ciemnego nieba. Świat się nie tyle zdarza, co dzieje.
A nawet ostatnio zderza.
W mieszkaniu, które pociemniało wraz z niebem, oddechy, pochrapywania, westchnienia, tworzą odmienną muzykę. W podobnym rytmie, słychać melodię spokojną i wyciszoną. Zatrzymaną w codziennym pędzie. Przytuloną do poduszki. W naszym domu świat się snuje i senni. Odrywa od zewnątrz. Płynie przez noc powoli, z oddechem, jak gdyby nigdy nic.
A potem zderza się z porankiem.