Ostatnio

przez | 14 lutego 2022

Czuję się ostatnio jak kartka, którą ktoś tyle razy składał w obie strony, że blisko jej do rozdarcia. Być może, gdyby mnie wziąć pod światło, w niektórych miejscach przeświecałabym pomiędzy naruszonymi, celulozowymi tkankami.

Mam w sobie dużo kruchości i okruchów. Uwierają mnie smutkiem i strachem, poczuciem bezsensu. Czekam na trudne wydarzenie i staram się oddychać, choć bywa to wyzwaniem.

W takich chwilach życie wydaje mi się totalną abstrakcją. Trudno mi uwierzyć, że naprawdę jesteśmy, że to nie kawałek książki czy filmu, ale realny świat. Wszystko zależy od perspektywy i umysłu, w którym rozgrywa się moja historia. Mam nadzieję, że pisze mnie ktoś z poczuciem humoru.

Bo mimo odczucia zawilgocenia i ciężkości, które ostatnio towarzyszą mi jak dwa ciemne cienie, miewam chwile radości. I tylko ten twardy węzeł w okolicach przepony przypomina o wewnętrznym stanie oczekiwania.

Jestem jak kot przyczajony do skoku. Napięty, skupiony, zastygły. Jeszcze chwila i życie każe mi skoczyć.

Nawet jeśli coś trudne, to wolę jak już się dzieje, niż ten czas oczekiwania. Dlatego nieco się hibernuję. Snem, jeśli się tylko da. Zapomnieniem, jeśli przyjdzie. Czasem jednak pozostaje tylko gapienie się w księżyc, słuchanie oddechu synka i gonitwa myśli. Urządzają ostatnio wyścigi w mojej głowie i nieustannie tętnią się i grzywią. A mogłyby spokojnie poprezentować na padoku. Albo nawet dać se po prostu siana.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *