Zimowe nocne szumy. Wracam do nich co jakiś czas albo one wracają do mnie. Wypełniają uszy i sypialnię szarym dźwiękiem pełnym białych i czarnych półtonów. Wszystko to w rytmie szuuuuu szuuuuuu szuuuuuu. A czasem szu szu szu. Zależy która maszyna i który dźwięk. Kaloryfer szumi jednostajnie, na ciągłym wdechu, z lekkim pogwizdem. Oczyszczacz powietrza faluje melodią, oddala i przybliża się, jakby oddychał płytko i szybko. Zziajany oczyszczacz.
A wiatr za oknem szumi zawadiacko. Kołysze drzewami, skowycze w szczelinach, hula dźwiękiem i siłą. Na ciemnym niebie pisze szarą piosenkę szumu, poświstu i zaświatu. Jej rozkołysane takty wciskają się pod powiekę. A stamtąd to już tylko krótka droga do myśli. Niech się bujają.