Przed snem czytamy dwie książki. Z mężem na zmianę, po jednej stronie. Każdy z moich synów zaproponował inną pozycję i upiera się przy niej dość ekspresyjnie. Kiedy młodszy oznajmia, że czyta tata, starszy natychmiast żąda czytającej mamy. Przez dłuższą chwilę grzęźniemy w negocjacjach, które kończą się rozdzierającym płaczem z dwóch gardeł i groźbą bijatyki wiszącą w powietrzu. Więc czytamy na zmianę. Po jednej stronie z dwóch książek.
Nie doczytujemy do końca historii podzielonych na głosy i strony. W połowie książeczek nasi synowie przestają nas słuchać i zaczynają się gilgotać. W sumie to starszy gilgocze po pleckach młodszego, który jest zachwycony. Domaga się więcej giglania i obu się to podoba. Chichrają się przy tym bardzo zgodnie. Wcale nie na zmianę.
Ja akurat nie mam rodzeństwa i tego typu wieczorne harce i zabawy mnie ominęły. Nadmiar energii wyładowywałam w ciągu dnia na podwórku. Wieczorem często byłam tak zmęczona, że zasypiałam bez czytania bajek. Urocze muszą być Twoje chłopaki. Ucałuj ich!