Mróz się skrzy. Złoci i srebrzy w śniegu, w szybach, na ławkach i drzewach. Skrzypi i chrzęści pod butami. Migocze. Odbija złotem i wpada w oczy. Drży. Unosi parą z ust. Osiada na chodnikach. Szczypie wszędzie tam, gdzie dosięgnie gołego ciała. W policzki i dłonie. W nos. Rozczerwienia. Kąsa. Przenika. Wślizguje się jak wąż pod kurtkę i w skarpetki. Powoli, skutecznie. Nieubłaganie. Oplata mocniej i ciaśniej. Każe uciekać do domu. A tam na szczęście, ciepła herbata z cytryną. I cała fura miłości.