Rysuję palcem po stole. Kółka, zakrętasy, wywijki. Świat w tym czasie pędzi jakby miał się spóźnić na pociąg lub najważniejsze zebranie świata. Za oknem przemykają dni usadowione wygodnie na miotłach i miesiące uczepione skrzydeł samolotu jak klamerki do przytrzymywania prania. W moich kółkach i zakrętasach przeglądają się myśli. Leniwie snują się pomiędzy głową a stołem. Wśród nich suną powoli marzenia jak błyszczące i lekkie bańki mydlane. Połyskują kolorami tęczy i płyną przez kuchnię do okna. Na zewnątrz przysiadają na drzewach jak kolorowe ptaki. Niektóre pękają. Inne ulatują za horyzont. Prosto w ciepłe objęcia lata.
Ja ostatnio jestem też nastawiona tak melancholijnie i refleksyjnie do życia. To mi daje taką swego rodzaju odskocznię od tej całej przedświątecznej gorączki. Pomału realizuję kolejne zadania, ale trudniej się odnaleźć w gonitwie myśli. Pozdrawiam ciepło.