Milknę

przez | 29 listopada 2021

Czasem mam tyle do opowiedzenia, że milknę. Zatyka mnie natłok myśli, wrażeń i słów. Kotłują mi się, na czubku głowy, pod samą czaszką, ale nie sposób ich w tej kotłowaninie wyłapać, ułożyć i wypowiedzieć. Kłębią się, przepychają, może nawet gryzą, walcząc o pierwszeństwo wyjścia, przez co stają się splątaną masą zębów, krzyków, urywków i fragmentów. Nie wiem, gdzie ich początek i koniec, ani gdzie w nich sens czy logika. Mogę jedynie przyglądać się ich splątaniu, szarpaninie i dążeniom ku wyjściu, a im dłużej patrzę, tym bardziej zaciskam usta. Milknę i pozwalam czasowi rozplątać kłębowisko, snu wyciszyć harmider, ciszy wygładzić wszystko, co nastroszone. Gładzę myśli szeptem i koję pobudzone serce głębokim oddechem. Jutro otworzę usta i wypuszczę z siebie setki motyli. Barwne i lekkie ulecą wysoko ku niebu. Uniosą chaos i natłok. W samym środku chmur otrzepią skrzydła, a potem spadną na ziemię płatkami śniegu. Spokojnie. I po cichutku.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *