Zaciśnięta pięść

przez | 2 sierpnia 2021

Mój świat przypomina czasem zaciśniętą pięść. Jestem w jej ciasnym wnętrzu, co może sprawiać wrażenie klaustrofobiczne. Albo przytulne. Zależy od perspektywy tego, który patrzy. Albo mojej, która o tym opowiadam.

Zaciśnięta pięść może kojarzyć się ze złością, stanem napięcia, bójką. Mi kojarzy się z dłonią dziecka chwytającą mocno i ufnie mój palec, z trzymaniem kciuków i geście, który wyraża radość z wygranej.

Kiedy mówię, że mój świat przypomina czasem zaciśniętą pięść, tak naprawdę rysuję pewien obraz, w którym każdy zobaczy coś swojego, być może mocno odmiennego od tego, co widzę ja, kiedy to opisuję.

Ta różnorodność świata, jego odbioru i możliwości opisu jest zachwycająca, choć bywa także przyczyną sporów. I kiedy piszę sporów, można zobaczyć kłótnię, a nawet wojnę. Można też uchwycić przed oczami obraz dyskusji pełnej pasji, ciekawej debaty czy po prostu rozmowy. Skala możliwości jest ogromna.

Dopiero niedawno zrozumiałam, jak bardzo nie muszę rozumieć motywów działań innych ludzi. Mogę je po prostu przyjąć jako ich decyzje, strategie postępowania, zwyczaje. Mogę ich nawet nie zauważyć skupiona na własnych sprawach, zajęta swoimi decyzjami, strategiami postępowania czy zwyczajami.

Słuchanie tego, co mówią do mnie moje ciało i emocje sprawiło, że oderwałam się od krytycznej oceny innych, którą uskuteczniałam przez wiele lat. Pozwalała mi ona na sztuczne podbijanie marnego poczucia własnej wartości. Nielubienie siebie zagłuszałam ocenianiem innych i spieszeniem im z pomocą nawet wtedy, gdy o nią nie prosili.

W pewien przewrotny sposób plasowałam się na pozycji tej, która wie lepiej, ma lepiej, może pochylać się nad kimś, służyć pomocą i radą. Byłam bardzo zaskoczona, kiedy odkryłam, że to ja potrzebuję pomocy. Sporo mnie kosztowało, by o nią poprosić, a jednak zrobiłam to.

Byłam konfrontowana tak bardzo, że udało mi się przebić przez skorupę nieprawdziwych obrazów siebie narosłą przez tyle lat życia gdzieś poza sobą. W ciągłej ucieczce i wytłumieniu uczuć. W powolnym lecz drążącym zanurzaniu się w odmęty rozpaczy i pustki.

Przez wiele lat mój świat przypominał zaciśniętą pięść gniewu i bezsilności, która wali na oślep. To było w czasach, kiedy spór postrzegałam jedynie jako wojnę, ból był karą, a złość szkodziła piękności. Wolałam wtedy uciekać od siebie, od tej zaciśniętej pięści, bo czułam, że się duszę w jej uścisku.

Teraz mieszkam w zaciśniętej dłoni własnego wnętrza. Jest mi w niej dobrze i przytulnie. Czuję się bezpieczna. Zaopiekowana. Otulona ciepłem, które płynie z palców wokół mnie.

Mogę się położyć wygodnie z poduszką pod głową i telefonem i pisać o tym, że mój świat przypomina czasem zaciśniętą pięść. Taką w sam raz do przybicia żółwika z resztą świata. Na powitanie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *