Moja pasja pełna olejów, ekstraktów i maceratów ma się wciąż świetnie. W swoich wędrówkach przez kręte ścieżki mieszania kremów i mazideł, dochodzę do nowych miejsc, czasem całkiem przyjemnych, a czasem trochę mniej, ale twarz mam wciąż jeszcze całą. Zdarza mi się zmieniać kierunek drogi, z niektórych rzeczy rezygnuję całkiem, inne trochę modyfikuję. Przy okazji dzieją się jakieś dodatkowe historie, takie trochę z boku, a jednak a propos. Ostatnio na przykład ścignął mnie lekki brak finansowy, który nie pozwolił na zakup nowych ingrediencji. Były już one, te ingrediencje, jakiś czas temu, starannie przygotowane i włożone do wirtualnego koszyka i czekały. A ja czekałam z nimi. Czasem zaglądałam sobie w ten koszyczek, przeglądałam wybrane artykuły, czytałam te ich wszystkie, magiczne właściwości i wyobrażałam receptury. Potem gasiłam ekran i wracałam w codzienność i mieszanie z tego, co mam. A mam wcale niemało! Tylko ogarnia mnie takie nienasycenie olejowo-składnikowe, że chcę ich więcej. Chciałabym wszystkiego popróbować. Powąchać, potestować, obejrzeć. I oczywiście, zrobię to. Tylko nie aż tak natychmiast jakbym chciała. Za chwilę. Dziś mi na przykład przyszła jedna paczuszka, bo kryzysik finansowy przępędziłam. Albo uczynił to koniec miesiąca, to nie ma znaczenia. Ważna paczuszka. Przyniosła mi nieco skarbów i otworzyła nowe możliwości, a w serce wlała błogość. Już się nie mogę doczekać… aż zamówię więcej. Normalnie wpadłam w marzeniowo- poznawczy wir chęci posiadania wszystkiego w temacie. Chcę to wypróbować. Zmieszać, wymiksować, zepsuć, stworzyć. Przypomina mi to trochę czasy, kiedy w podobny sposób marzyłam o farbach. Zresztą też pełnych oleju. Chciałam je mieszać, łączyć, testować. Mazać nimi. Po płótnie, desce czy ścianie. Czuć zapach i konsystencję. Czuć je pod palcami. Tworzyć. Kiedy to piszę, zdaję sobie sprawę, że z każdym dniem coraz bardziej nabieram znów i na to ochoty. Ja się szykuję do malowania! Podreptałabym wdepniętymi w farbę palcami po bielutkim śniegu blejtramu. Powcierała kolor. Zmatowiła, rozświetliła, otłuściła. I teraz to już nie wiem, o których olejach piszę. O którym mieszaniu. Okazuje się, że niby wciąż jestem inna, a jednak stanowczo ta sama.