Poplamione słowa

przez | 22 czerwca 2021

Poplamione słowa kapią na kartkę pełne lepkiego i słodkiego soku. Pachną maliną i latem. Odbija się w nich słońce, nocą przegląda księżyc. Jego światło klei się potem do wszystkiego, czego dotknie. Do tafli jeziora, uchylonych okien, twoich źrenic.

W poplamionych słowach można poczuć zapach arbuza. Na języku obracać pestki myśli, czasem którąś wypluć, ot tak pod gołe stopy. Wczepione w trawę, dotykają sedna rzeczy albo głębi ziemi. Drobiny piasku przesypują się pomiędzy palcami jak czas. Wiatr gładzi je swoimi dłońmi.

Poplamione słowa trudno sprać. Wczepiają się w pamięć, zapadają w duszę. Czasem sok z cytryny sprawia, że blakną. Stają się prześwietlone.

Mówię ci wszystkie poplamione słowa każdego lata. Wypadają ze mnie utytłane truskawką i miłością. Mają w sobie żar ogniska i plamy sadzy z nadpalonych pniaków. Ich fragmenty ulatują w niebo chichocząc migotaniem.

Zazwyczaj poplamione słowa mam na końcu języka. Skapują na blat stołu w kuchni. Zastygają kroplą. Błyszcząca mucha zanurza w niej swoje łapki. Na parapecie przysiada motyl. Ślady lata osypują się z jego skrzydeł. Masz lepkie i słodkie usta.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *