Pewnego popołudnia pewna pani Paulina poszła pobiegać. Planowała przebieżkę pod pagórek, potem prosto i w przód. Przygotowała precyzyjny plan, pieruńsko przebiegły, by przebiec pięć przecznic, a potem z powrotem. Pani Paulina próbowała pilnować się planu, ale plan postanowił się z niej pośmiać. Plany potrafią przywalić pięścią w przeponę precyzji i pielęgnowanych pomysłów, prawda?
Problem, przez pokaźne „pe”, pojawił się podczas przechodzenia przez pasy. Panią Paulinę potrąciła półciężarówka prowadzona przez pirata z Portoryko. Poważnie ją poturbowała przerzucając przez przód potężnego pojazdu. Pani Paulina poleciała w przód, po czym przekoziołkowała parokrotnie po poboczu. Potem przybrała pozycję półleżącą i pojękując płakała. Piękne Pumy Pauliny przykurzone i pełne piachu przypominały paskudne papucie do prac polowych, a nie półbuty do przeeleganckiej przebieżki. Ponadto przestrzeń z panią Pauliną na przodzie prezentowała paskudne pobojowisko. A pijany pirat z Portoryko popędził z przyspieszeniem i przepadł.
Pierwsi pojawili się przechodnie, potem pogotowie. Przechodnie próbowali pomóc przez ponaglanie pogotowia do przyjazdu. Pogotowie pędziło z ponadprzeciętną prędkością i przybyło prędko. Panowie i pani podbiegli do pani Pauliny przygotowując się do pomiarów. Przebadali ją pospiesznie i przetarli pozostałości płaczu z policzków. Powiedzieli, że później poprawi jej się. Póki co przetransportują poturbowaną do pielęgniarek. One potrafią pomóc przy podobnych przypadkach. Więc pojechali.
Potem prawdopodobnie poukładało się i pani Paulina powróciła do pasji i przychylniejszego patrzenia na piratów z półciężarówek i pojazdów. Lecz nie potrafię połyskiwać pewnością, ponieważ pani Paulina przeprowadziła się do Portoryko. Pa pa!