Są gwiazdy, w których mieszkają kwiaty i kwiaty, w których mieszkają gwiazdy. Są łąki gwiazd i niebo pełne kwiatów. Można czasem dostrzec, jak przyglądają się sobie- łąki niebu i gwiazdy kwiatom. Ciągną się po horyzont i w końcu nie wiadomo, gdzie kończą się kwiaty, a zaczynają gwiazdy. Albo odwrotnie.
Wśród nich tętni życie i opowiadają się historie. Mieszka kot, który jest albo go nie ma. Lubi się tak przechadzać wśród kwiatów i gwiazd. Uważa łąkę i niebo za swoje, choć tak naprawdę, to one go posiadają.
Jest księżyc jak haczyk na sny. Odwieszam je na potem. Na inne noce, te cieplejsze, kiedy będę mogła leżeć wśród kwiatów i patrzeć na gwiazdy. Albo odwrotnie.
Noce, kiedy tak leżę pod rozgwieżdżoną łąką lub ukwieconym niebem. przypominają kawałki szkieł kalejdoskopu. Barwy nieba i kwiatów przesuwają się i układają w zaskakujące wzory. Ruchome, płynne, oniryczne, niczym opowieści o klejnotach, snach i zgubionych wędrowcach, snują się pomiędzy ziemią a niebem, jak tajemnicze wiadomości.
Czasami niebo przegląda się w łące. Wtedy niektóre z gwiazd mają swoje odbicie w moich źrenicach. Czuję ich złoty dotyk jak ukłucie błysku, które nie rani lecz rozpala. Potem jeszcze długo oczy mi błyszczą złotym światłem i widzę dalej i więcej. Choć nie zawsze rozumiem to, co zobaczę.
Rano na twarzy przysiada mi motyl ze strzelistym witrażem skrzydeł. Jego dotyk łaskocze mnie w policzek, więc otwieram oczy, a on odlatuje. Dopiero wtedy dostrzegam gwiezdny pył, który osypuje się z kosmatych łapek i nie jestem pewna, gdzie był on i gdzie jestem ja.
Być może każde z nas było w innej przestrzeni nocy. Zetknęliśmy się tylko na chwilę pomiędzy tym, co tutaj i tym, co tam. Jakby każde z nas dotknęło tafli, odbiło się i znikło w którymś z fragmentów świata. Tych z całkiem innej strony lustra. Lub stroboskopowej kuli.