Trudny dzień z chochlikiem i gadem w tle

przez | 11 maja 2021

Są i takie dni jak dziś, kiedy to wieczorem mam wrażenie, że ktoś wydrenował mi mózg, a serce telepie się pomiędzy bezsilnością, rozgoryczeniem i wstydem. W takie dni dużo się dzieje rzeczy trudnych, a ja dość szybko zużywam nadwyżkę sił i cierpliwości. Potem jestem już tylko tym pierwotnym człowiekiem z gadzim mózgiem, który się wiecznie wścieka. Sporo krzyczę i narzekam, a potem mi głupio i jeszcze łatwiej wpadam w podnoszenie głosu i ogólny wściek. Trudno mi się z tego wybić i ta bezsilność prowadzi mnie prościutko do płaczu. Czuję się biedna i nieszczęśliwa. A pod tym wszystkim czai się jeszcze chochlik, który szepcze mi, że jestem „zła”. Tak na rozum, to ja wiem, że słabe dni są rzeczą ludzką i że krzywda tym moim dzieciom się wielka nie dzieje, a jednak ta wewnętrzna ocena mnie przez siebie jest mocna.

W takie dni, jak dzisiejszy, wiem i to, że moje dzieci również są rozhuśtane emocjonalnie, a ja nie mam skąd czerpać cierpliwości, zrozumienia i empatii, by dać im wsparcie. Staram się jak mogę, ale w którymś momencie wymiękam. Kolejna kłótnia, płacz, rozlane jedzenie, trzaśnięcie drzwiami, przebodźcowuje mnie i po prostu wybucham jak Etna. A potem to już tylko ta lawa się ze mnie wylewa i wylewa, co sprawia, że moje dzieci stają się pobudzone do kwadratu i wszystko razem pięknie się nakręca.

Co do piękna, to właśnie dziś złapałam się na pomyśleniu, że „niepięknie się zachowuję”. Sporo we mnie zakodowanych tych ocen. Dobrze jeszcze, że nie postawiłam sobie pały i nie wezwałam na dywanik rodziców.

Tak naprawdę, to fakt, że w tym wszystkim, zauważyłam to i zatrzymałam na chwilę, jest niezłym osiągnięciem. Dzięki temu mogłam trochę to myślenie poodkręcać. I choć niewiele było we mnie wszelkich worków z cierpliwością, zrozumieniem i empatią, próbowałam pomyśleć o tym, co się ze mną dzieje, jak się zachowuję, bez oceniania. A nawet trochę z pułapu starszej siostry. Takiej przytulającej.

Żeby nie było, dobrze wiem, co było przyczyną tego ogólnego rozchwierutania całej rodziny i dobrze wiedziałam to przez cały trudny dzień. Być może ta wiedza coś ułatwiała, ale nie mam porównania co do wielkości wścieku, w tej samej sytuacji, bez świadomości o co kaman.

Teraz jestem bardzo zmęczona. Zaraz zasnę i trochę zregeneruję nadwątlone siły. Mam nadzieję, że sen oczyści mnie i wzmocni, napełni te puste worki w empatyczne narzędzia i moce. Tak jeszcze przed snem wyobrażam sobie, że się przytulam. Kładę sobie głowę na ramieniu. Jestem obok, blisko siebie, pełna zrozumienia. W końcu też miewam trudne dni. Jestem człowiekiem.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *