Potęga narodzin

przez | 9 maja 2021

Mój dwulatek stał się dziś pełnoprawnym dwulatkiem. Nie mam pojęcia, kiedy ten czas śmignął, ale bez dwóch zdań mam w domu człowieka o dwóch latach. Mój maluszek staje się duży, a ja sobie dziś przypominam go malutkim. Ten czas w szpitalu, który mieliśmy wspólny po porodzie był bardzo wyjątkowy. Miałam w sobie wiele spokoju, tym razem wiedziałam, że sobie poradzę, a nie żywiłam nadzieję, jak za pierwszym razem. Mogłam wpatrywać się, przytulać wąchać. Z drugiej strony, był to bardzo samotny czas, pełen niepokoju o starszego syna, który po raz pierwszy rozstał się ze mną na tak długo. Pobyt w szpitalu przeciągał się, a ja huśtałam się pomiędzy zachwytem a obawą i zdenerwowaniem. Przytulałam się do synka mocno i czułam jego ciepełko. Ufność i bezbronność. Całą tę słodycz noworodka. Co te hormony robią z człowiekiem! Nawet teraz, kiedy o tym myślę, wraca do mnie to bezgraniczne uczucie zachwytu i miłości, które czułam, kiedy patrzyłam na mojego nowo narodzonego synka. Obecnie, w tych momentach, kiedy mój dwulatek mnie irytuje albo z czymś mi u niego trudno, przypominam sobie właśnie tamten czas. Te malutkie łapki, ufną twarzyczkę wtuloną w piersi, bezwładny, ciepły ciężar. Dzięki temu powraca do mnie zrozumienie i miłość. Przypominam sobie o tym, co najważniejsze. Odpuszczam, uspokajam się, skupiam na tym, co istotne. Tak działa u mnie potęga narodzinowego cudu, którego doświadczyłam równo dwa lata temu. Choć nie pamiętam, o której. Pamiętam za to dotyk maleństwa na mojej skórze. I tę miłość.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *