Faza C

przez | 24 kwietnia 2021

Trochę mi dziwnie z tym, że za oknem jeszcze jasno, a ja zaczynam pisać. Jestem zmęczona, jak zazwyczaj, dzieci już śpią, a kaloryfer szumi. Wszystko tak, jak przez ostatnie pół roku, tylko ten brak mroku inny. Nie oblepia mnie żadna ciemność, choć siedzi przyczajona w kątach pokoju i czeka na wychynięcie. Aż trudno uwierzyć, że to ten moment, kiedy piszę. Jasność bywa taka rozpraszająca. Pewnie się przyzwyczaję, ale póki co, kątem oka dostrzegam różne szczegóły pokoju, które odciągają moją uwagę od myśli. W powrocie na wybraną myślową ścieżkę pomaga mi przewrotnie zmęczenie. Brzmi to może trochę dziwnie, ale tak jest. Nie mam siły i czasu się rozpraszać. Mało jest tego czasu, kiedy moje dzieci już śpią, a ja jeszcze myślę. Chcę go wykorzystać na te zapiski. Bo one są takie po prostu moje.

Każdego dnia staram się zrobić coś z tematu kosmetycznego i kulinarnego. Te dwie bardzo moje dziedziny, sprawiają mi frajdę i relaksują. W temacie olejowo-kremowym w ostatnim czasie poniosłam kilka spektakularnych porażek, które najpierw mnie nieco zasmuciły, następnie zirytowały, by ostatecznie popchnąć do kolejnych działań z wyciągniętymi z porażek wnioskami. Znaczy, uczę się. No i coś mi też wychodzi czasem, żeby nie było. Jest nawet szansa, że zniknie mi z ręki kawałek uczulenia, które od połowy zimy sobie koegzystuje z moją codziennością.

Prawda jest taka, że i tak zniknie niebawem, jeśli nie dzięki kremom, to słońcu. Bo chyba w końcu nadejdzie słońce, nie? Dla mnie to specyfik nad specyfiki, eliksir na skórę, duszę i kości, na wszystko, co na mnie i we mnie. Otulacz ciepłem, poprawiacz nastroju, wysłannik energii. Mam nadzieję, że niebawem pozwoli się pokosztować w sposób nielimitowany.

No i proszę, jeszcze jasno, choć już trochę mniej, niż na początku pisania, a moje zmęczenie wzrasta do poziomu odpływania. Jeszcze przez chwilę tu zostanę. Chcę jeszcze trochę uporządkować głowę zapisując myśli w tych zgrabnych i równych szeregach zdań. To takie czasami potrzebne i wyciszające.

Szczególnie, że dzień pełen krzyku, bo moje dzieci obecnie naśladują się wzajemnie w wydawaniu bliżej nieskoordynowanych okrzyków. Bywa to dosyć wymagające dla nas, stosunkowo spokojnych i z natury dość cichych rodziców. Niemniej dzisiejszy dzień jakoś przetrwaliśmy, a do najprostszych wcale nie należał. Rzekłabym, że przeszliśmy przez niego z godnością, hartem ducha i poczuciem humoru. To ostatnie jest zresztą czasami najlepszym remedium na momenty bliskie oszaleniu z uwagi na przebodźcowanie spowodowane całodziennym przebywaniem z dwoma żywymi i rozchybotanymi emocjonalnie maluchami. Takie napisałam to ostatnie zdanie, że daję słowo, nie wiem gdzie postawić przecinki. Więc nie powstawiam, bo lecę dalej w te kolumny i szeregi słowa wbijać i marszrutę porządkującą głowę uprawiać.

Tyle, że wybiłam się z rytmu i teraz nie wiem, o czym chciałam jeszcze napisać. Może o tym, że już prawie ciemno. Niby bardziej swojsko. Niebo przypomina mi jakiś błysk z dzieciństwa. Miewam czasami tak, że przez głowę i całą mnie przemknie tak silne wspomnienie, że odbieram je różnymi zmysłami- zapachem, spojrzeniem, dotykiem. Zarazem to taki ułamek wspomnienia, plamka impresji, którą trudno uchwycić i obejrzeć. Pozostaje tylko to wrażenie, zapach, powiew powietrza na skórze, widok układu chmur. Jakbym na jakieś setne kawałki sekund cofnęła się w czasie, ale zaraz wróciła tu, do łóżka, pokoju i szumu kaloryfera. A chmury rozpłynęły się w mroku. Ciemność na dobre wychynęła z kątów i oblepia mi myśli. Teraz już nie wiem, czy byłam tam przez chwilę pod tym niebem, z chłodem wieczoru na ramionach i zapachem ozonu wśród traw, czy tylko głowa płata mi zmęczeniowe figle. W końcu ona też ucieka się do poczucia humoru w ramach przetrwania.

W każdym razie mrok za oknem gęstnieje, jakby kto mu dodał trochę emulgatora i porządnie wymieszał. Dzisiejsza noc ma konsystencję cięższego kremu, trochę lepkiego, w którym do rana nie ma szansy na rozwarstwienie cieni. Myślę, że pora na fazę C. To ten moment, kiedy składniki aktywne, takie jak sen, należy wrzucić do mikstury. Zamykam więc oczy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *