Odmęty myśli

przez | 19 kwietnia 2021

Noc mnie zazwyczaj zaskakuje. Nagle okazuje się, że już jest i należałoby zasnąć, bo wszystkie moje fragmenty ciała i umysłu dopraszają się o sen. Jednak ja, próbuję jeszcze coś posnuć, wyrwać temu dniu kawałek nocy dla siebie, jeszcze przez chwilę być tu, w krainie myśli przytomnych, by uprzytomnić sobie, co mam na myśli.

Problem w tym, że o tej porze, myśli oplata lepka ciemność i mrok rozkojarzenia. Głowa mi ciąży, osuwa się po gładkości ściany w otchłań otumanienia i bezsłowa, jakby spływała z moich ramion ku falom pościeli i równościom dna prześcieradła.

Zastygam niczym wrak, o pustych oczodołach zamkniętych oczu, skrzyniach pełnych błyskotliwych wypowiedzi i sztab złotych myśli, zamkniętych łańcuchem i ciężką kłódką bez pasującego klucza. Na górze szczerzę się lasem połamanych masztów świadomości, skikuconych skojarzeń i podziurawionych burt.

Trochę odpływam. Unoszona nurtem i prądem, tymi wszystkimi podwodnymi wirami i układami ruchu wody. Kołyszę się w rytm szumu, który tam, głęboko, huczy bezgłośnie. Albo szepce wrzaskiem. Roznosi moją głowę skowytem fal. Sznury wody rozbijają się o moje czoło, jak o drewniane deski przy pomoście. Zasysam się w sobie i zagłębiam w noc. Maleńka rybka w krainie myśli wiecznego cienia łaskocze mnie za uchem.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *