Zbrodnia w ZOO

przez | 8 kwietnia 2021

Wieść gruchnęła z rana i wstrząsnęła wszystkimi. Była wprost nie do uwierzenia: zabito Zenka, Niedźwiedzia Polarnego.

Poruszenie nastało wielkie. To prawda, Zenek nie żałował sobie alkoholu, jak i innych rozrywek. Lubił hazard, panienki, te sprawy. Wdawał się w bójki, to fakt, ale nie groziły śmiercią. Najwyżej komuś po pysku dał i tyle. Tymczasem nie żyje. Trochę smutno, ale jakże ekscytująco. Już widzę te nagłówki gazet typu: „Morderstwo w ZOO!” albo „ Nawet jeśli mieszkasz w klatce, możesz zginąć od noża!!!”, te sprawy. No i oczywiście widzę cały, doskonały artykuł: „Papuga Strzyga rozwiązuje zagadkę morderstwa”:

„Ta młoda jeszcze, ale jakże myśląca rozumnie papuga, nie tylko wykazała się nadludzką inteligencją, ale także zręcznością małpy i chyżością gazeli. To właśnie jej zaangażowanie w sprawę i determinacja w dążeniu do prawdy sprawiły, że ta jakże niespodziewana i zaskakująca zbrodnia w ZOO, stała się po prostu zwykłym, bestialskim mordem, a zarazem historią pełną namiętności i walki o bliskość. Dziś, po raz kolejny pytamy się, co skłoniło jej śliczną, wielokolorową główkę, do próby tak doskonałej dedukcji.

– Witaj Strzyga, cieszę się, że zgodziłaś się na tę rozmowę i znalazłaś dla naszych Czytelników czas.

– Och, czegóż się nie robi dla Czytelników (śmiech), choć ostatnio rzeczywiście dużo czasu poświęcam prasie i jej odbiorcom. Nigdy nie przypuszczałam, że życie może być tak intensywne….

– Zostałaś bohaterką, prawdziwym papuzim detektywem. Jak na to wpadłaś, że mordercą jest nie kto inny, ale ta oślizgła wężyca Boa, Makieta?

– Ach, to było bardzo proste, jak można mieć na imię Makieta? (śmiech) Poza tym od początku widać było, że Zenek nie został uduszony. A to oznacza jedno- chęć odwrócenia uwagi od duszenia.

– Bardzo nowatorskie podejście do dedukcji. Czy coś jeszcze pomogło Ci w odnalezieniu sprawcy?

– Oczywiście. To był proces bardzo złożony i muszę przyznać, że musiałam wiele przesłanek i faktów dogłębnie przeanalizować. Kość wieloryba i ząb trzonowy rysia sprawiły mi trochę problemu. Nie byłam też pewna, co do kolca jeżozwierza. Ale naprawdę rozszyfrowałam te kwestie, no problem.

– I co Ci powiedziały?

– Wiedziałam, że są sztucznie podrzucone, jak w każdym miejscu zbrodni, to po pierwsze. Były jak zdanie wypowiedziane do umarłego, potrzebowałam znaleźć jedynie klucz, do zrozumienia. Ale zawsze noszę ze sobą, pod skrzydłem, mały zestaw wytrychów, to szybszy sposób. Natychmiast mnie olśniło, że to nie wężyca Makieta.

– Więc kto?

– Och, to pytanie zadaje sobie każdy detektyw średnio co cztery sekundy, które traci na świst w dziobie. Cały czas stawiałam je sobie przed oczami niczym pestkę słonecznika. Co mówiła kość wieloryba? Krzyczała: jestem ssakiem i mnie wessij. Odrobina perwersji.

– Widzę, że lubisz perwersję…

(śmiech) – To nie tak, musiałam przeniknąć do umysłu mordercy i po moim odkryciu, rzeczywiście przez chwilę byłam czystą perwersją. Do momentu, kiedy nie skupiłam się na zębie trzonowym rysia.

– I co Ci powiedział?

– Że podstawą jest kitka na uchu, co oczywiście kieruje nas bezpośrednio do wszelkich kitek i moskitek. A tak poważnie, wiadomo, kto ma kitę. Albo kto wykitował. I tu rodzi się problem, w którą stronę uderzyć? W lisa Kissa, czy Zenka, może to samobójstwo? To była nie lada zagadka.

– I co się wydarzyło?

– Pojawił się kolec jeżozwierza na pobliskim trzepaku i wiedziałam wszystko.

– To znaczy?

– Cóż oznacza kolec? Można by spokojnie omówić tę sprawę z Freudem, ale nie żyje, niestety. Byłoby pięknie, gdyby zginęła laska, ale tkwiło w tym coś więcej. To była prawdziwa łamigłówka, prawdziwa namiętność. I wiecie, co jest najlepsze- każda papuga napisałaby lepszy scenariusz zbrodni.

– Przedstawisz nam scenariusz tego, co się wydarzyło?

– Jeśli tylko potrafię. Istotny był tak naprawdę kolec, trzepak i niedźwiedź. I fakt, że zginął od ostrego narzędzia, typu nóż.

– Zadrżałam, jak było?

– Zenek, Niedźwiedź Polarny, pojawił się pod trzepakiem w niedzielę wieczorem totalnie pijany. Był na etapie stwierdzenia, że świat jest piękny. Czekał na żyrafę Szynę. Nota bene muszę tu wspomnieć na łamach, że idiotyczne nadają nam w zoo imiona. Szyna stawiła się. Piękna, wyniosła i przerastająca go o szyję (wcześniej mieli kontakt mailowy), poczuła się odrobinę oszukana, bo wysłał jej zdjęcie słonia, Czesława, jako swoje. Z lekka się wkurwiła, nie ma co. Sypnęła mu w oko rysim zębem, bo akurat miała w kieszeni. Każda żyrafa nosi rysi ząb w kieszeni na szczęście- celtycko- żyrafie wierzenia. Uciekła czym prędzej. I nie przytoczę tu słów, które rzucała wokół. Świadkowie widzieli, że Zenek, średnio przytomny i w równowadze, nadal żył. 

– Czyli to nie ona jest mordercą?

– Jasne, że nie. Widziałaś kiedykolwiek mordującą kogokolwiek żyrafę?

– Przyznam, że nie, ale nie znam też zbyt wielu żyraf. I co dalej?

– Każdy zawsze pyta, co dalej. Jakby to właśnie było najważniejsze. Prawdziwy detektyw ma milion innych pytań na minutę. Co skłoniło Zenka do wysłania zdjęcia Czesława? Czemu Niedźwiedziowi Polarnemu zapragnęło się Żyrafy? No i co, do cholery, oznacza kość rekina?

– A co oznacza?

– To też sprawdziłam. Zenek spotkał się z pewną rekinką, w części portowej naszego miasta, tego samego wieczoru. Poprosiła go o przekazanie pewnej relikwii do ZOO. Była to kość święta, pochodząca od Niebywałego i Morskiego Rekina Mistrza Czichuan. Zenek zobowiązał się do przekazania. Nie udało mu się, niestety. Po drodze zginął, jak to bywa czasem.

– jak dowiedziałaś się o pochodzeniu kości? To niesamowite!

– Nie wiem, czy wspomniałam, ale jestem niezłym detektywem. Pozostał kolec jeżozwierza. Niby nic, a przecież tak wiele.

– Strzyga, nie trzymaj nas w takim napięciu, co oznaczał kolec?

– Widzisz, przypomniałam sobie, że każdy zakochany chłopak zapomina o podstawowej kwestii- o byciu tylko z jedną kobietą. Przypomniałam sobie o miłości Zenka do starszej wilczycy Cherubiny. I o uroczej foczce Koko. Były też małpa Merlinka, puma Trakcja, dzięciolica Ikona i wiele, wiele innych. Zenek lubił panienki.

– Każdy mężczyzna lubi panienki, ale co to ma do rzeczy?

– Dedukowałam intensywnie: jeśli Zenek lubił panienki, to czy one lubiły jego? A jeśli nie, to co? A jeśli tak, to czemu zginął? Jak długo można nosić pancerz jeżozwierza? No i czy to była zbrodnia na tle religijnym?…

– Na tle religijnym? Nie rozumiem.

– Nie musisz. To tylko przykłady miliona moich myśli, które przepływały mi przez głowę z prędkością osiem słów na sekundę. A prawda jest jedna. Zenka zamordował Czesław, słoń. Podrywał Szynę dostatecznie długo, by liczyć na sex. Niestety się przeliczył.

– Wróćmy do scenariusza, jak to wyglądało?

– Tego dnia Czesław, od lat zakochany w Szynie podążał biegiem pod trzepak, gdzie wypadała jego pierwsza randka z oblubienicą. Był tak skoncentrowany na swych miłosnych opcjach, że nawet nie zauważył, kiedy wdepnął, niestety, w jeżozwierza, zdarza się nawet najlepszym. Sprawa nie skończyła się ot tak, ulgowo, ponieważ jeżozwierz nie przeżył. Dodam, że takie wypadki zdarzają się w ZOO dość często, prawo dżungli. Ale w jego stopie pozostał kolec. Mały i zadziorny, ale pozostał. Jak wiecie, słonie, choć serca mają delikatne, to skórę raczej gruboskórną. Kiedy dotarł pod trzepak ujrzał Szynę w objęciach Zenka. Fakt, że przeklinała na cztery strony świata, uszedł jakoś jego uwadze (słonie mają również nieproporcjonalnie mały słuch do wielkości uszu).Wściekł się i ryknął nosem. Szyna uciekła. A pijany Zenek zginął w szale rozgoryczonego Czesia. Tak wygląda prawda, niestety trochę nudna. Liczyłam na kwestie polityczne, RAF i CIA.

– Co się stało z Czesławem?

– Jest mocno rozgoryczony. Nie może wychodzić z klatki, ale dla nas to nic nowego. Raz w tygodniu ma prace społeczne i pozwala się dosiadać dzieciakom, najgorsza z możliwych opcji. Ja na szczęście mogę trajkotać dziobem ile dusza zapragnie.

– I to po prostu koniec historii?

– Niestety tak.  (śmiech) Życie nie zawsze jest sensacją, niestety.

– To prawda, ale co dalej z tobą, masz jakieś plany?

– Owszem. Planuję wyrwać się z mojej klatki i zaistnieć w mediach. I nie mówię tu o National Geografic, to każda laska z odrobiną koloru na skrzydłach potrafi. Ja uderzę w Timesa. Czy mi się uda? Wierzę, że tak. W końcu nie mam ptasiego móżdżku.

Rozmowa z dnia 6.04.2021

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *