Zanikanie

przez | 12 marca 2021

Światła zgasły, a ja zagrzebałam się w mroku jak dżdżownica w ziemi. Czuję wilgotny zapach piasku i mokrych kamieni nocy. Ziarna mroku wciskają mi się za koszulę i drażnią oczy tak, że muszę je co chwilę pocierać. Szczypią od oparów czarnego dymu, który snuje się po pokoju jak nieproszony gość.

Zanurzam się w senność jak w burzliwą wodę rzeki. Jej prąd porywa mnie i moje myśli jakbym całe życie czekała właśnie na niego. Daję się mu dźwigać jak spróchniały kawałek drewna. Chlupoczę przy kołysaniu i mlaszczę. Jestem jak potwór z mokradeł, który przesypia większą część historii o sobie samym.

Zasypiam dziś bez pointy. Z czarną myślą w kieszeni głowy.

Zapadam się w siebie.

Zanikam. Jestem jak cień zagrzebany w pościeli nocy. Rozciągam się i rozpływam w miarowym oddechu ulatywania. Niegrawituję. Jak obłoczek pary przemieszczam się w nieznanym kierunku, w tunelu ciemności i nocy. W krainę zamkniętych powiek i myśli na lewą stronę. A może tył na przód. W monochromatyczny negatyw dnia zawieszony na sznurku do wyschnięcia. Ciemnia nocy drży czerwonym światłem i pachnie odczynnikami do wywołania snu. Namiękam utrwalaczem myśli. Zamykam oczy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *