Upadłam blisko łapy Potwora. Niedaleko mnie leżała P!. Podbiegłam do niej i pomogłam jej wstać. P! patrzyła na mnie nieprzytomnym wzrokiem, chyba uderzyła się w głowę. Wtedy zobaczyłam jak Chłopiec Bez Imienia podbiega do Potwora i tłucze go pięścią w brzuch krzycząc: „Oddaj mi, oddaj mi, oddaj, złodzieju!” i „Już się nie boję, niczego się nie boję!”. Zobaczyłam jak wielka łapa Potwora zbliża się do chłopca i byłam pewna, że go zabije. Ale wtedy mignęła mi biała smuga i chłopiec upadł na ziemię, a łapa trafiła w powietrze. To Balbiś zareagował i swoim skokiem przewrócił chłopca. „Cudowna ta bezmyślność Balbisia”, pomyślałam.
Potem już cały czas coś się działo. Potwór młócił łapami powietrze i tupał. Rzucał głazami i zapalonymi kłodami. Chciał nas zniszczyć i był naprawdę zły. Podbiegłam do Chłopca Bez Imienia, który nadal leżał na ziemi. Odciągnęłam go w piaskowy dół, który powstał po rzuconym głazie. Widziałam, że Aweł nie nadaje się w tym momencie do bitwy. Po policzkach płynęły mu łzy.
– Co on ci ukradł? – krzyknęłam. – To bardzo ważne.
– Ukradł mi „P” z imienia – odpowiedział Chłopiec Bez Imienia.
I wtedy wszystko zrozumiałam. Tak jakby klocki liter i słów poukładały się w mojej głowie. Musiałam znaleźć Szelkę i P!. Co wcale nie było łatwe w tym pyle i podmuchach Potwora. Z każdej strony spadały snopy iskier, leciały kamienie i rozpalone kawałki drzew. Podmuchy z paszczy Potwora były coraz silniejsze i prawie się wywróciłam, kiedy wyszłam z rowu. Wreszcie zobaczyłam P! pośród skał. Z trudem pobiegłam do niej oślepiona piaskiem.
– P!, jesteś mi potrzebna – krzyknęłam i zwróciłam się do O!. – Znajdź Szelkę i przyprowadź ją tutaj.
O! schylił się i pobiegł w stronę Potwora. Podmuchy powietrza były jeszcze silniejsze niż przed chwilą. Potwór się rozkręcał. Widziałam Z!, który skoczył i chlusnął wiadrem wody w rozwartą paszczę. Potwór zawył i chuchnął na Z!, który poleciał daleko, może nawet do Szumiącego Lasu. Kot Z Dużą Ilością Sierści co chwila doskakiwał do Potwora i atakował pazurami. Nie wpływało to, moim zdaniem, w żaden sposób na jego sierść, jak tego chciał. Było jednak widać, że za chwilę opadnie z sił. H! krzyczała przeraźliwie, a M! kopał Potwora gdzie popadnie.
Wszystkie te zabiegi były na pewno niemiłe dla Potwora, ale nie umniejszały go. A przecież mieliśmy sprawić, by stał się mniej straszny, tak powiedziała Pysia. Miałam raczej wrażenie, że to my mamy coraz mniej siły, że jeszcze chwila i nie starczy nam jej choćby na ucieczkę.