Następny dzień był sobotą i choć nadal, z uwagi na chorobę, nie bardzo mogłam wychodzić na dwór, to spędziłam go bardzo fajnie, nie myśląc o zagładzie i światach. Musicie wiedzieć, że uwielbiam książki. Tego dnia czytałam „Braci Lwie Serce” Astrid Lindgren i byłam razem z Sucharkiem w zagrodzie Mateusza. A potem tato przyniósł model smoka do sklejenia i sklejaliśmy go całe popołudnie. Mama upiekła cudne babeczki i wszystko było jakieś takie dobre. Zapomniałam o zrobieniu rabanu o brata i kota. Może trochę (ale tylko trochę) dorosłam, a może uwierzyłam, że O! jest moim bratem.
Potem zapadła noc i Świat Obok powrócił. Stałam na pustym i szarym polu. Wokół mnie był tylko pył spalonego papieru, zapach pożaru i dym. Poczułam się bardzo samotna, pustka tego świata przerażała mnie. Pomyślałam o tacie, mamie, O! i nawet o Dużym Niedźwiedziu, by dodać sobie otuchy. I ruszyłam przez ten ponury krajobraz w stronę ruin tęczy. Po prostu musiałam gdzieś pójść, a to był jedyny pomysł jaki przyszedł mi do głowy – ruiny.
Nigdzie nie widziałam Potwora. Bardzo się bałam, że go spotkam, a zarazem czułam, że jest to nieuniknione. I momentami wolałabym, by stało się zaraz, choć najchętniej nie spotkałabym go nigdy. Bardzo skomplikowanie to napisałam, spróbuję wytłumaczyć. Nie chciałam spotkać Potwora, bałam się go. Zarazem czułam, że jest on czymś bardzo złym i że powinnam się mu przeciwstawić. Ponieważ chciałam, by istniał świat – i ten mój podwórkowy, codzienny i ten obok – bajkowy, książkowy, marzycielski.
O tym wszystkim myślałam idąc w stronę ruin tęczy. Nagle poczułam, że coś szorstkiego ociera się o moją nogę. Uskoczyłam w bok i ujrzałam kota z przypalonymi wąsami, którego spotkałam poprzednio. On też odskoczył, chyba się zderzyliśmy w tym pyle.
– Najmocniej przepraszam! – wykrzyknął. – Panienka skąd?
– Z Warszawy – odpowiedziałam. – A pan?
– Z Kociej Wólki. Zna panienka to miejsce?
Przyznałam, że nie bardzo, co stropiło mocno kota. Zasmucił się i podrapał z roztargnieniem tylną łapą za uchem. Po czym w zamyśleniu zaczął lizać łapę pomiędzy opuszkami palców. Uwielbiam, kiedy koty rozcapierzają palce do mycia, więc patrzyłam zafascynowana.
– Jestem Dodo – przedstawiłam się.
– A ja Sztruks – odpowiedział kot i z galanterią podał mi łapę. – Przepraszam, mam przypalone wąsy, ale to dlatego, że ostatnio co najmniej jeden świat stanął na głowie. Dokąd, Dodo, podążasz?
– W tym sęk, że nie wiem. O! mówił o zagładzie, a potem przeniosłam się do Świata Obok. Jeszcze później byłam z powrotem z mamą i tatą. A teraz znowu tu – próbowałam szybko i krótko opowiedzieć o tym, co się ostatnio wydarzyło. – A teraz nie wiem, gdzie iść, więc idę w stronę ruin tęczy.
– Więc to ty. Rozumiem, rozumiem – jakoś się dziwnie uśmiechnął, a potem zamruczał, co po prostu uwielbiam. – Pozwolisz, że pójdę z tobą? Kocia Wólka przestała istnieć, więc chyba nie ma już tu miejsca dla kota…
– Sztruks – przerwałam mu. – Pewnie, że możemy pójść razem, będzie nam raźniej.
Uśmiechnęłam się, ponieważ lubię słowne zabawy. Takie jak mój tato Jerzy i jego jeżykowa fryzura. Tym razem mnie samej udało się w jednym zdaniu złożyć „razem” i „raźniej”, a zarazem odpowiednio do sytuacji. Rodzice byliby dumni. I pewnie by się roześmiali. Kot znał się na rzeczy, ponieważ powiedział:
– Więc ruszajmy raźno – i chyba się uśmiechnął.
Szliśmy w powodzi spalonych stron książek i zapisanych kartek. Szliśmy wśród dymu i kurzu. Jak okiem sięgnąć, nie widać było domów, ulic czy szkół. To był bardzo smutny krajobraz. A mimo to, pomyślałam, że jestem bardzo szczęśliwa. Ponieważ okazało się, że mam brata, a teraz mam kota. Który jest moim towarzyszem podróży. To było niesamowite!
Spytałam Sztruksa o Potwora. Skąd się wziął i w ogóle – kim jest, co oznacza, robi i czy można go jakoś zwyciężyć. Chciałam wiedzieć jak najwięcej. Sztruks zaczął opowiadać:
– Musisz wiedzieć, że Świat Obok był zawsze, odkąd ludzie zaczęli marzyć i wymyślać historie. Dawno temu ludzie nie znali pisma, więc nie zapisywali swoich wierzeń, ballad i opowiadań. Ale opowiadali je sobie, z pokolenia na pokolenie. Dzięki temu, od momentu powstania pierwszej opowieści, Świat Obok zaistniał, rozwijał się i przenikał ze światem rzeczywistym czyli tym, w którym ty zazwyczaj żyjesz.
Chciałam się upewnić, że dobrze rozumiem.
– Czy to oznacza, że też tworzę ten Świat Obok, jeśli wymyślam imiona i historię moich maskotek – Dużego Niedźwiedzia, Chochołka, Panny Mimo i reszty? A przecież robię to po prostu w mojej głowie, w świecie z mamą, tatą i moim podwórkiem?
– Dokładnie – odpowiedział kot. – Ja na przykład narodziłem się z pomysłu pewnej Sary (myślę, że się nie poznałyście, choć jesteście z tego samego świata), która namalowała mnie i nazwała. Mój wizerunek znajdziesz w jej pokoju, leży wśród innych rysunków. A ja istnieję w Świecie Obok. I przyznaję, czasem zaglądam w okno Sary, by zobaczyć, co tam porabia. Jestem okropnie ciekawski!
– Czy potwora też wymyślił ktoś z codziennego świata? – spytałam. Powoli zaczynałam rozumieć cokolwiek. Usiedliśmy z kotem na kamieniach, by chwilę odpocząć. Wokół nas wciąż było pusto i szaro. Czarne stronice, szary popiół i biały pył. Brak innych – ludzi, zwierząt i roślin.
– Właśnie o to chodzi, że czegoś takiego jak Potwór nikt nie mógł wymyślić. I tu powracamy do dawnych czasów. Potwór narodził się zanim ludzie nauczyli się języka, zanim zaczęli opowiadać sobie historie. Powstał z czarnej przestrzeni, kiedy nikt do nikogo nic nie mówił. I on chce, by tak zostało.
Chciałam odpowiedzieć kotu, że to straszne, ale nie zdążyłam. W tym momencie poczułam silny podmuch powietrza i poszybowałam. Krzyczałam, bardzo krzyczałam, bo nie było to przyjemne. Unosiłam się, kręciłam w kółko, opadałam, spadałam! Byłam przerażona!
Spadłam w miękki piasek, więc nic mi się nie stało. Pomyślałam o spadaniu na cztery łapy kota i uśmiechnęłam się do tej myśli. Gdyby Sztruks był obok, chętnie podzieliłabym się z nim tym spostrzeżeniem. Jednak znów byłam sama.