Dodo i Świat Obok; rozdział II

przez | 15 lutego 2021

Chyba z tej złości się pochorowałam. Obudziłam się rano i naprawdę źle się czuję. Mama zmierzyła mi temperaturę i wyszło 38,8 stopni Celsjusza. To oznacza coś więcej niż stan podgorączkowy. Najgorsze, że nie chce mi się nawet jeść, a ja bardzo lubię jeść. Zazwyczaj. Dziś nie mam ochoty na nic. Nawet na bycie dorosłą, na kota i brata. Chcę tylko spać. I żeby mama była blisko i uśmiechała się, kiedy się obudzę.

Mama musiała pójść do pracy i tato też. Zostałam w domu sama, czego okropnie nie lubię. Zawsze się boję tego pustego mieszkania, w którym jestem ja i skrzypienie podłogi. Nie boję się duchów, ale zawsze boję się złych ludzi. Trudno to wytłumaczyć, ale mam tak od zawsze. Ktoś się może włamać, coś ukraść. Ktoś może być zły. Wdrapałam się na parapet, chwyciłam klamkę okna i przyłożyłam policzek do szyby. To jest okno z widokiem na drogę powrotu rodziców do domu. To jest okno na świat, który znam. Chłodna szyba uspokaja mnie.

Spróbujcie sobie to wyobrazić. Przytulam się do szyby, marzę o powrocie rodziców i nagle słyszę kroki w pokoju. To straszne! Chwyciłam doniczkę z kaktusem i rzuciłam nią w stronę kroków. I nawet trafiłam! Na podłodze, na środku podłogi siedział chłopak i usuwał kolce, które wbiły mu się w łydkę, kolano i szyję. Nie wyglądał jak zły człowiek, czyli złodziej lub włamywacz. Wyglądał jak… No właśnie, mój brat. Dokładnie taki, jakiego sobie zawsze wyobrażałam. Miał nawet jeżykową fryzurę taty.

– Cześć, Dodo – powiedział. – Miło cię poznać. Chcesz trochę Nutelli?

Jakbym nie znała głupich zaczepek obcych ludzi. Oczywiście wiedziałam, że nie można ufać obcym. Mama i tata wiele razy tłumaczyli mi jak reagować na różne propozycje ze strony nieznajomych. Tylko, że tym razem byłam w domu, na parapecie i nie bardzo miałam pomysł na ucieczkę. Ześlizgnęłam się z parapetu i przytuliłam do Dużego Niedźwiedzia. Jakoś dodał mi otuchy. Chłopak na podłodze nadal pozbywał się igieł kaktusa z kolana. Powiedział:

– Mam na imię O! i jestem twoim bratem.

– Moim bratem?! – krzyknęłam, choć miałam być cicha. Jakoś nie wytrzymałam, a Duży Niedźwiedź spojrzał na mnie karcąco. Może był po prostu zazdrosny, bo ja przede wszystkim strasznie ucieszyłam się, że jednak mam brata. Ale mama mówiła…

O! powiedział:

– Nigdy nie słyszałaś o Świecie Obok? Czy ty w ogóle znasz świat?

Opowiedziałam O! o moim świecie. Czyli o drodze do szkoły i do sklepu. Pokazałam mu nawet mój rysunek, choć nie przyznałam się do bycia kartografem. Narysowałam mu także park i dokładnie wytłumaczyłam, gdzie znajduje się w nim plac zabaw, karuzela i zjeżdżalnia. O! słuchał, ale nie do końca uważnie, pewnie przez te kolce kaktusa, które ciągle usiłował z siebie wyjąć. W końcu odsunął moje rysunki na bok i westchnął:

– Przychodzę z ważniejszą sprawą, świat potrzebuje ratunku. Ale czy jesteś na to gotowa? Nie wiem.

A potem schował twarz w dłonie, co nie do końca mu się udało, bo i tam miał powbijane kolce kaktusa. Pobiegłam do łazienki i z tajnej skrytki taty wyciągnęłam pęsetę, którą tato zazwyczaj usuwa sobie włosy z nosa, i lusterko. Bardzo nie lubi, kiedy ktoś rusza mu te rzeczy. Jednak uznałam, że sytuacja jest wyjątkowa. No i że chodzi o mojego brata, a przynajmniej o kogoś, kto się za niego podaje.

O! miał już kolce także na brodzie, to był wyjątkowo złośliwy kaktus i jego kolce rozprzestrzeniały się w zawrotnym tempie. Zaczęłam wyjmować je pęsetą. Przez to wszystko przestałam się bać.

– Kto potrzebuje ratunku? – spytałam.

– Świat – odpowiedział O!.

Pomyślałam o mamie i tacie, którzy byli w pracy i nic nie wiedzieli o trudnościach świata. I że pewnie woleliby, żeby on istniał. Choć nie do końca wiedziałam, jakby potraktowali fakt, że mam brata. Brata ze Świata Obok. No właśnie…

– Który świat? – spytałam, bo jeśli chodzi o ten mój, z rysunku, to wydawał się być całkiem w porządku.

– Świat Literatury – odpowiedział O! nadal poważnie – czyli Świat Obok. Świat, w którym ważne są słowa i litery, składnia i ortografia. To świat bajek i marzeń, które mogą się dziać i spełniać. Albo w zasadzie mogły, ponieważ obecnie grozi im totalna zagłada.

Zauważyłam, ze nawet Duży Niedźwiedź zaczął słuchać i przestał mieć taki karcący wzrok. Usiadłam po turecku, bo zawsze lepiej tak mi się myśli. Spojrzałam na O! i pomyślałam po raz kolejny: „To chyba naprawdę mój brat!”. Nie mogłam się powstrzymać, to mnie tak bardzo cieszyło. Żeby nie wyjść na gbura spytałam jednak:

– Czym jest zagłada?

O! zaczął opowiadać. To była dłuuuga historia i przyznaję, że zasnęłam w jej trakcie. W końcu byłam chora. A kiedy się obudziłam siedziała obok mnie mama i uśmiechała się. Tak jak mi się marzyło i jakby wizyta O! nigdy się nie zdarzyła. Przytuliłam się do mamy i poczułam jej mamusiny zapach. To było takie ciepłe i miłe. A jednak w głowie miałam wciąż obrazy ze snu, który opowiadał o zagładzie. Śniło mi się tak:

Mnóstwo zapisanych kartek unosiło się w powietrzu. Wszystko falowało, przewracało się, podnosiło do góry i opadało. Było dużo dymu. Książki płonęły i nie było słychać syren straży pożarnej, która miałaby ugasić pożar. Potrącił mnie kot o przypalonych wąsach i mruknął:

– Nie ma czasu, nie ma czasu…

I zniknął.

Widziałam kilkoro dzieci (w tym O!), które podają sobie wiadra z wodą i wylewają na płomienie. Płomienie syczały, pieniły się i unosiły białym dymem. W niebo wznosiły się dymne litery i słowa. Dostrzegłam „była dziewczynka” i „za siedmioma górami, za siedmioma lasami”, które jak dym ulatywały do góry i rozpadały się. W tle widniała tęcza, która nagle straciła swoje barwy i z głośnym hukiem zapadła się i runęła wzniecając kolejny kurz i pył. Zapiekło mnie w oczach i nie wiedziałam, czy spowodował to dym, czy po prostu chce mi się nagle płakać. To było takie smutne!

I bardzo, bardzo chciałam móc to zmienić. Ale nie mogłam się poruszyć, ponieważ stałam w cieniu. Nie widziałam słońca, tylko pył, dym i kurz. Nie wiedziałam skąd ten cień i jak od niego uciec. Wtedy zobaczyłam maskę potwora, która spojrzała na mnie. Zrozumiałam, że muszę stawić jej czoła, choć dreszcz przerażenia przebiegł mi po plecach. Tak bardzo się bałam. I na całe szczęście obudziłam. I był ten maminy uśmiech i przytulenie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *