Usypianie

przez | 9 lutego 2021

W moim domu mieszka miłość. Taka myśl przebiegła mi dziś przez głowę. Brzmiała jak refren jakiejś piosenki, więc sobie ją tak nucąco powtarzałam w myślach. Obracałam na języku jak słodziutką landrynkę: W moim domu mieszka miłość. Powtarzałam kręcąc myślowe piruety na lodzie: W moim domu mieszka miłość. Taka przyjemna piosenka. W sam raz na wieczór, w sam raz na sen.

Było dość późno i mąż usypiał starszego syna na rozłożonej już do spania kanapie. Od niedawna śpią na niej we dwóch, choć synowi trudno było zrezygnować ze spania ze mną. U taty jednak lepiej się wysypia, nie budzony przez nocne pobudki brata. Można powiedzieć, że wygoda zwyciężyła. Albo rozsądek. Albo coś jeszcze, o czym nawet nie mam pojęcia.

Tak więc mąż czytał książkę, syn się ukokoszał w łóżku, a ja rozwieszałam niespodziewane, wieczorne pranie (bo jak wiadomo czerwony sos na portkach może zwiastować koniec świata albo co najmniej portek). Zaś młodszy syn spał w syialni.

Skończyłam rozwieszać pranie i chciałam umknąć do młodszego, w mój blogowy kącik pomiędzy ścianą a kaloryferem i popisać. Wieczorami czekam na ten moment, kiedy wreszcie mogę oprzeć stopy o gorący grzejnik i stukać w litery na ekranie, odkrywając własne myśli, wspomnienia i obrazy. Nigdy nie wiem, jaki tekst przyniesie mi dany wieczór i to bywa dość ekscytujące. Prawie jak wejście do króliczej nory.

Więc chciałam zwiać. Syn jednak poprosił bym została. Chciał się poprzytulać. Do mnie. Do nas. I w ogóle pobyć razem. Bez młodszego brata. Z rodzicami na własność totalną.

Zostałam, choć chwilę zajęło mi wybicie mózgu z trybu oczekiwania na ucieczkę w snucie. Kilka minut wcześniej czułam już powiew wolności, swobody i bycia ze sobą sam na sam, których to luksusów nie zaznaję zbyt wiele. Skoro jednak zdecydowałam się zostać, chciałam zostać naprawdę, całą sobą. Nie tylko tak jakby.

Patrzyłam na syna i myślałam o tym, jaką robi słodką minę, kiedy się na czymś skupia. Przyglądałam się jego oczom, ustom i kształtowi nosa. Wszystko w nim jest takie piękne. Słuchałam tego, co mi chce opowiedzieć i pokazać. To było ciekawe. Radość z nowozdobytej wiedzy i chęć dzielenia się nią rozczuliły mnie i ogrzały wewnętrznym ciepłem. Pomyślałam: żaden tekst nie da mi tego, co ten moment. I oczekiwanie wraz z chęcią ucieczki zniknęły. Uciekły w ciemny kąt.

Mąż skończył książkę i przytuliliśmy syna, który leżał pomiędzy nami. Razem ze świnką, dinozaurem, śmieciarką, mnóstwem poduszek, kocysiem i kołdrą. To taki niezbędny ekwipunek do snu. Leżeliśmy tak długo, cicho i blisko. Aż przyszła mi do głowy ta myśl: W moim domu mieszka miłość. I roztańczyła się nucąco. Rozsłodziła na języku. Bezdźwięcznie poprowadziła do snu. Ukołysała miłością.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *