Gwiazdy

przez | 25 grudnia 2020

Tekst inspirowany obrazem Eli Wasiuczyńskiej „Gwiazdy”. Którego wydruk mam. Mogę się wgapiać do woli. I wymyślać takie oto historie:

Łąka ciągnęła się po horyzont. Nad nią wisiały gwiazdy. Przeglądały się w kwietnej tafli jak w lustrze. Albo jeziorze. Nie umiałam rozstrzygnąć, czy gwiazdy rozkwitły na łące, czy to kwiaty rozbłysły na niebie. Jedne i drugie błyszczały, lśniły, promieniały wewnętrznym blaskiem. Być może gdzieś kończyła się łąka, a gdzieś zaczynało niebieskie sklepienie. Nie umiałam jednak odkryć, w którym miejscu przebiega ta magiczna linia dzieląca świat na pół. Na to, co na ziemii i na to, co na niebie. Na to, co pod i na to, co nad. Dla mnie wszystko się przenikało, jak szkiełka w kalejdoskopie. Tworzyło swoiste wzory. Odbite od siebie. Ruchome. Wystarczyło potrząsnąć światem albo mrugnąć okiem, by zobaczyć coś nowego, czego się przed chwilą jeszcze nie dostrzegało. Kilka kropek błysku, kształt serca w środku kwiatu, gwiezdny pył na płatkach.

Kwiaty i gwiazdy przybierały różne kształty i zdawały się żyć własnym życiem. Jestem pewna, że szumiały na ziemii i niebie, opowiadając swoje historie ukryte w płatkach lub ramionach. Były wśród nich brzęczące na wietrze dzwonki, trójkątne płatki chabra, lekkie jak piórko i puchate dmuchawce gotowe do lotu w kosmos. Były równoramienne i roztańczone gwiadki, gwiazdy i gwiazdeczki. Rozchichotane, dźwięczne, wirujące. Zawieszone na niebie jsk bombki. Albo przypinki w butonierce przestworzy naćkane przez wszechświat bez znajomości savoir-vivru, za to z wyczuciem piękna. Z przestrzennością mlecznej drogi, której ścieżka rozpoczyna wędrówkę na ziemii.

W tej feerii kształtów tętniło życie. Wśród płatków i liści, w kolistym ruchu materii ciał niebieskich dostrzegałam życie. Motyla, który przysiadł na chwilę poruszając delikatnie skrzydłami. Bzyczącą pszczołę zaglądającą do jądra gwiazdy po złocisty pył. Jej nóżki oblepiało złoto, gotowe do rozpylenia we wszechświecie. Widziałam ślimaka wystawiającego czułki, jakby chciał się dobrze przyjrzeć najbliżemu kwiatu. Może to była gwiazda. Sam ślimak nie był pewien, lecz i tak był zachwycony blaskiem, zapachem, lśnieniem.

W rozkołysaną i podzwaniającą sieć utkaną z gwiazd i kwiatów wpadały ptaki. Zanurzały się w jezioro łąki, szybowały wśród koronek gwiazd na nieboskłonie. Rozpoznałam jaskółkę. Ale były i inne. Wpadały i wypadały wkomponowując się we wzory jsk brakujący element układsnki. Dodawały ruchu i powietrza. Świergotu i gwizdu. Uderzenia skrzydeł. Czasem kołowały długo nad którymś z kwiatów, a czasem przysiadały na na niebie skubiąc grona gwiazd jak jarzębinę. Spłoszone odlatywały dalej, niknąc na tle ciemnego nieba, jak zgubione przecinki.

Odkryłam też przedmioty wplecione w nocną narzutę z gwiazd i kwiatów. Były jak zgubione klucze do tajemniczych historii. Może ukryte. Zostawione dla wtajemniczonych. Albo ciekawych świata. Leżały wśród pąków koniczyny, płatków serduszki i złocistej materii gwiazd jak bibeloty na kosmicznej półce nieba. Koperta, filiżanka, konik. Amulety wieczoru. Coś znaczące, ale niekoniecznie. Być może konika zgubiło przechodzące drogą mleczną dziecko. List wypadł z listonoszowej torby, a filiżanka była ostatnia z serii, więc niepotrzebna. A może inaczej. Może list jest od miłości, filiżanka od przyjaźni, a konik od marzeń. W liście może być też pożegnanie. Albo prezent. Przeprosiny. Wyciąg z konta. Rachunek. Filiżanka może nieść chwilę odpoczynku. Przebudzenia. Rozmowy. Może być chwilą na szybko, jeden haust i bieg. Może być też powoli. Z czasem rozciągniętym. Jak zawieszenie chwili. Konik ma w sobie coś z galopu i pędu. Trochę zabawy, gdy ciągnięty na sznurku. Coś dostojnego, gdy po bruku stuka kopytkami. Ma w sobie coś z jednorożca. Choć może to tylko kreska.

Może to nie ma znaczenia. Może to części czegoś większego, co trudno uchwycić patrząc z tego miejsca, gdzie stoję. Może trzeba dystansu i opanowania, by zrozumieć. A może właśnie trzeba z burzą emocji przeżywać, odkrywać, potrząsać i mrużyć. Kto wie? Jedno jest pewne. Na samej górze spada gwiazda. I jeśli zdążę pomyśleć coś dobrego, to będę miała. I to dobre, i gwiazdę. Zatrzymaną na zawsze, z jej złotym ogonem i nadzieją. Z obietnicą. Z kawałkiem magii, kosmicznym elementem dodanym do ziemskiego życia.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *