Nadszedł czas grudniowych przymrozków. Białe kwiaty zimy, trochę włochate i skrzące, wyrastają o świcie. Porastają trawniki, asfalt i blachy samochodów, jak lukrowa skorupka.
Wciąż jest ciemno. Z każdym dniem noc się wyciąga jak recepturka. Owija się wokół światła przyciemniając świat gumowym zapięciem. Napina ramiona jakby ćwiczyła do cyrkowej sztuczki, w której ręce chwytają za plecami stopy, a miesiąc guma przypomina koło, które wiruje po scenie. Na koniec przekłada głowę i ramiona pomiędzy nogami, co oznacza, że nadszedł 21- wszy. I że od dziś będzie tylko jaśniej.
Grudzień ma w sobie okruchy nadziei. Mimo najciemniejszej nocy w roku obiecuje biel śniegu, która rozświetla krajobraz i nadaje mu skrzenia i miękkości. Wywołuje uśmiechy dzieci. Każe wyciągać z piwnic i strychów sanki. Szukać marchewki na bałwanie nosy. Zakładać rękawiczki do lepienia śnieżek i grube kurtki do malowania orłów. Pozwala tarzać się i śnieżyć. Zanurzać w białym puchu.
To czas czekania na choinkę. Na tajemnicę świąt, w której ukryte są prezenty, Mikołaj i Boże Narodzenie. Czas, w którym przeplatają się legendy, wiara, tradycja i opowieści. Światełka i gwiazdy. Wata, łańcuchy i lampki zawieszone na iglastym drzewie, które na chwilę mieszka w naszych domach. Wśród dźwięków kolęd i pastorałek. Dzwoneczków.
W grudniu mieszkania pachną płynami do czyszczenia podłóg, wycierania kurzu, a czasem i mycia okien. Fugi w łazience odzyskują swój pierwotnych kolor, a firanki przeżywają pranie. Piekarnik wypluwa z czeluści pierniczki o różnych kształtach i dorzuca swoje trzy grosze do mieszkaniowych zapachów. Nad progiem zawisa jemioła. A na gałęziach za oknem słonina.
Przy całej tej bieganinie grudnia, w której trzeba posprzątać, zakupić i ugotować, dzieją się rzeczy większe i mniejsze. Codzienne i trochę nie- zwykłe. Bardziej lub mniej istotne. I takie najważniejsze.
Dzieci rosną i dosięgają do kolejnych półek w kuchni. Przynoszą worki wiedzy z przedszkola. Pakują ją do kieszeni spodni i w różnych momentach znienacka wyciągają jak pomiętą chuisteczkę. Dzięki temu wiem, że choinka jest zielona i ma kłujące szpilki. Książka jest delikatna. A T- Rex jest drapieżnikiem.
Grudniowe wieczory otulają nas nocą jak puchową kołdrą. Zasypiamy wcześnie i śpimy ciężko. Sny opruszają nam wirujące płatki. Łapiemy jeden na język jak cukierka i ssiemy. Ma smak właściwy dla grudnia. Mroźny i orzeźwiający. Z nutą anyżku i goździków, które czujemy jeszcze długo. Wtedy, kiedy grudzień dotyka swojego dna. By odbić się. Ku jasności.