Wysoka wrażliwość

przez | 21 listopada 2020

Wrażliwość to dotykanie świata głęboko. Jak się dotyka wnętrza. Sięgam daleko, do samego końca. Nawet jeśli zaboli lub wyda się niepotrzebne. Przesadzone. Nad.

To poznawanie świata każdym zmysłem. Ze wzmożoną intensywnością. Spotęgowaną i zwielokrotnioną jak stroboskobowa kula. Albo labirynt luster.

Smakuję przeżycia i rozgryzam zdarzenia. Dostrzgam szczegóły, wychwytuję niuanse. Słyszę półtony. Odkrywam zapachy. Głaszczę świat w jego porowatości i złożoności istnienia. Czasem mruczy jak kocur. Gryzie mnie w palec.

Wrażliwość otwiera człowieka na pół i wystawia na świat jak otwartą ranę. Kiedy indziej zanurza w zachwycie nad spotkanym ślimakiem. Albo kolorem rzodkiewki.

Ma tendencje do ekstremów. Smutek pogłębia, wbija w ziemię, ubłaca, drąży, ciągnie w dół, niżej, głębiej, boleśniej, aż staje się rozpaczą. Czasem nawet z błahego powodu. Radość wznosi pod niebo, pozwala dotknąć chmur i ucałować słońce, nadaje ciału lekkość. Aż do euforii. Lub spektakularnego wybuchu entuzjazmu. W kolorze ognia i fajerwerków.

Zapewnia intensywość. Przeżywania życia w jego szczegółowości i rozemocjonowaniu. W doświadczaniu głębi świata i relacji. Poznawaniu ludzi. Zaangażowaniu. Odnajdywaniu się wśród innych. Albo i nie. Poczucia inności. Odstawania. Jak zagięta kartka.

Wprowadza mnie na skomplikowane ścieżki umysłu. Nakazuje przetwarzanie danych i analizę wszechświata. Rozkminia kosmos zamknięty w konturze okna. Dostrzega i zastanawia się nad konstrukcją życia. Chce dobrze zrozumieć siebie. Wyciągnąć wnioski tego, co już. Zareagować, jeśli trzeba. Maluje mapy codzienności i szuka wskazówek, jak tropiciel. Poszukiwacz przygód i algorytmów świata. Instrukcji obsługi. Na wypadek awarii.

Często każe zastanowić się nad poprzednim zastanawianiem. Albo nad zastanawianiem w ogóle.

Obdarowuje empatią jak prezentem gwiazdkowym. Zapewnia współodczuwanie. Branie pod uwagę i wyczulenie na innych. Czasem tak mocne, że gubię siebie. Swoje granice, potrzeby. Ukierunkowania. Uczę się zatrzymywać i przyglądać w lustrze. W błyszczącym odbiciu tafli przesyłam sobie całusy. Dla równowagi.

Wrażliwość pozwala dostrzegać i myśleć tyle naraz, że czasami muszę usiąść i odpocząć. Najlepiej w ciszy. Najlepiej pojedynczo. Albo tylko z kotem. Drzewem. Kawałkiem natury.

Uruchamia wyobraźnię. Blisko jej do sztuki. Do uniesień i szałów. Czarowania życia.

Można się jej nauczyć. Można ją lubić lub nie. Można z nią walczyć. Podziwiać. Przereklamować. Nadać jej zbyt małe lub zbyt duże znaczenie. Albo wziąć taką, jaką jest. Po prostu.

To jedna z wielu cech, która nie określa. Raczej wchodzi w skład jednostkowej mieszanki temperametu. Jest wrodzona. Przekazana genetycznie. Jak kolor włosów. Albo poczucie humoru. Nadaje pewien rozpoznawalny rys lekkiego oderwania od ziemi lub wręcz odwrotnie, uziemienia nieba. Jak piorunochron.

Spotykam ją w różnych miejscach. Na ulicy, jak pochyla się nad plamą słońca. W oczach małego dziecka o wyjątkowej ostrożności. Wśród tych, którzy często z boku. I tych, co dużo płaczą. Także ze wzruszenia. Widuję ją samotną, na ławce w parku. I rozhuśtaną gdzieś na stronach książek. Biega po kartkach wężykiem zdań lub kreską ilustracji. Dotyka mnie zawsze mocno. Głęboko.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *