Czasem są takie zwykłe, dobre dni. Takie, w których nie ma żadnych spektakularnych wydarzeń. Ani dramatów, ani euforii. Jest w nich za to dużo spokoju, harmonii i nadziei, że zawsze właśnie tak będzie. Takie dni mają swój spokojny rytm. Jest w nim stukot poranka, tupot drogi do przedszkola i powrotnego spaceru. Szykowanie obiadu pełne dźwięku sztućców i naczyń obijanych o siebie. Kołysanie do snu. Z piosenką i ruszaniem biodrami. Wspólne popołudnie i wieczór. Przytulanie. Wszystko to w żółtych i ciepłych kolorach, w słońcu lub przy lampie. Z książką, samochodzikiem, układanką. W wózku, na nogach, w ramionach. Na kanapie. Przy stole. W wannie.
W takie dni udaje się wreszcie zdzwonić z przyjaciółką, z którą ta sztuka nie udawała się od dłuższego czasu. Dodzwonić do przychodni i umówić wizytę. Nawet całkiem niedługo. Coś przeczytać. W takie dni można ładować baterie na te trudniejsze. Grzać się ich ciepłem. Są jak piecyk lub kot. Gorące i przyjemne dla pleców. Przez takie dni po prostu się przechodzi. Lekko. Albo płynie. Powoli i bez wysiłku. Takie dni unoszą i w tym jednostajnym, spokojnym rytmie prowadzą nas ku snom. I wiecie, to będą dobre sny. Bo tak właśnie czasem musi być. Po prostu dobrze. Jak dziś.