Dziś rano z dwójką dzieci, wózkiem i nosidłem, w pośpiechu po, jak to zazwyczaj bywa, wyczerpującym poranku, w którym nawet nie znalazło się miejsce na moją kąpiel, władowałam się do metra. Wcisnęłam hamulec wózka i poprosiłam młodą, zapatrzoną w grę na ekranie dzieweczkę, by mi ustąpiła miejsca. Widać ciężko dostrzec 10- cio kilogramowe dziecko uczepione mojej klatki piersiowej. Usiadłam. Przejazd tych trzech stacji, to zazwyczaj mój taki pierwszy od rana moment, w którym nic się nie dzieje. Moje myśli mogą się chwilę posnuć, jak im się żywnie podoba. Zaraz też posnuły w kierunku owej dziewoi z komórką, która w ramach ustępowania miejsca przesunęła się o jedno siedzenie w bok, całkiem nie po covidowemu i siedziałyśmy teraz ramię przy ramieniu, więc miałam świetny widok na jej ekran z migającymi kwadracikami o rożnych kolorach. Zaczęłam narzekać sobie w myślach na ten brak ustępowania młodzieży i ogólną jakąś niezauważalność potrzebujących przez bliżej niesprecyzowanych innych. Złapałam się na tym i spróbowałam przestawić myślenie na inne tory. Żal takiej chwili na narzekanie podbijające emocje nie wiadomo o co i po co. Tego narzekania nauczyłam się od rodziców. Tych pouczeń, co inni powinni robić, jak jechać, albo odwrotnie: jak nie powinni się zachować, a wszyscy to tak, a żaden nie tak, a oni powinni na wspak. Takie myśli łatwo w mojej głowie się rozkręcają i tańcują, jak im złość zagra. Teraz, kiedy to piszę, zaczęłam zastanawiać się, jakie uczucia biorą w tym udział. Złość? Na pewno. Pogarda dla innych? Też. Rozczarowanie, jakieś niezadowolenie ze swojego życia? Coś w ten deseń. To przekonanie, że inni mają, a ja nie. Czyli poczucie niższości? Tak, tak. Fajnie sobie tak pouświadamiać, co za tym stoi, szczególnie że przejęłam w spadku całość z dobrodziejstwem inwentarza. Ale ja nie chcę tych myśli! Nie chcę się skupiać na innych, tylko na sobie. I jestem całkiem zadowolona z tego, co mam. Nie potrzebuję czymkolwiek tego podbudowywać. A jednak trudno pozbyć się takich nawyków. I wiecie co, odkryłam, że w kieszeni pamięci mam Dziewczynę od uśmiechu.
To był inny, ale całkiem podobny poranek. Jechałam do przedszkola z dwójką dzieci, wózkiem i nosidłem. Szłam ostatnią prostą przed przedszkolem. Chodnikiem, obok którego jest ścieżka rowerowa. Z przeciwka jechała dziewczyna na rowerze. Powoli. Popatrzyła na mnie i się szczerze i ciepło uśmiechnęła. To nie był taki zdawkowy uśmiech, ani współczujący, czy ten z błyskiem rozpoznania, który po chwili przechodzi w dziwny grymas, bo o nie, to nie ona, ale głupio. To był uśmiech skierowany do mnie! I trwał! Było w nim zrozumienie i jakaś taka czułość, może troska. Wyobraziłam sobie, że ona zna takie wędrówki z dwójką dzieci, wózkiem i nosidłem, ale ma już je za sobą. W jej oczach, zobaczyłam tęsknotę za tym minionym. I to było tak miłe, że daję słowo, zrobiło mi się ciepło w okolicy serca. Uśmiechnęłam się do niej, szeroko i… podskoczyłam z radości. No daję słowo. Szłam dalej i dalej się uśmiechałam. Niby nic, ale to było piękne.
A dziś rano odkryłam, że potrafię przypomnieć sobie ten uśmiech. Że jego moc potrafi odgonić niepotrzebne i nic mi nie dające narzekadła. Że mogę tak po prostu przypomnieć sobie dziewczynę od uśmiechu i ruszyć z uśmiechem przed siebie.
Tak, dobre uczucia też są zaraźliwe. Wracałam kiedyś zmęczona z miasta i w udręce starałam się wytrzymać ścisk w autobusie. Przygnieciona do szyby niczym glonojad, patrzyłam na jadące obok auta. Szarość, chaos, beznadzieja. Brzydota jaką może tylko zafundować brudne miasto. I wtedy na przystanku wsiadły dwie przedszkolaczki z babcią. I przy tym samym oknie mało nie fruwały ze szczęšcia. Babciu! Patrz jaki śliczny samochód, jaki biały . I ten o tam, a ten jaki fajny. I autobus, autobus!!! Jeszcze jeden, naprawdę. Widzisz, jakie my mamy dzisiaj babciu szczęście?! Zobaczyłam je i ja. Wewnętrzna maruda wysiadła ze mnie na tym przystanku.
O! Jaka piękna historia! Dziękuję za nią. Dobrze, że takie rzeczy się dzieją. Dobrze, że potrafimy je dostrzec i wziąć sobie to dobre na później. Zatrzymać przy drobnostkach i zachwycać nimi. Świat oferuje tyle piękna! Bierzmy, bierzmy 🙂