Rozproszona

przez | 7 września 2020

Czasem, tak jak dzisiaj, coś mnie wybije z codziennego rytmu i jestem rozproszona. Ciężko mi zebrać myśli, nie wiem, co napisać, choć w ciągu dnia miałam kilka pomysłów. Brak mi słów. Szukam ich po labiryncie własnego umysłu. Niektóre znajduję i otrzymuję wtedy bonus w postaci kilku zdań. Wiele mi umyka. Chowa się w czeluściach głowy. Zanurzam tam rękę, ale nie sięgam. Strasznie dziś kreślę. Nie widać tego. Wszystko wygląda elegancko. Współczesny elektroniczno- informatyczny świat, w którym wielu smutnych ludzi wstawia wesołe zdjęcia. Obiecałam sobie, że nie będę poprawiać raz napisanych postów. Że będę publikować je takie, jakie napisałam. Nie chcę ich ozdabiać po czasie, polerować. Jeden dzień, co najmniej jeden wpis. Ćwiczę w ten sposób pisanie. Uczę się siebie. Sprawdzam. Nie pozwalam mojemu perfekcjonizmowi na odwracanie uwagi od własnej autentyczności. To wcale nie jest takie łatwe. Bo ten mój Perfektus wyrywa się na smyczy, szczeka i próbuje wybiec na tę blogową trawkę i dorwać do tego, co tak bardzo lubi. Dopracowywania. Dopieszczania. Polepszania. Bycia niezadowoloną. Poprawiania… Trzymam go mocno. Drapię za uchem i mówię pieszczotliwie, bo jaki by nie był, ale mój. Kładzie się przy nodze, pysk na łapach opiera i zasypia. Czujny na moją nieuwagę. Teraz pozwólcie, że i ja się przy nim położę. Wtulę w jego zadbane futerko i zasnę. Wstanę odrozproszona. Zebrana w sobie. Zawarta w poranku. Zapisana na ekranie. Gotowa na świat.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *