Przekładanie dźwigni

przez | 6 września 2020

Ostatnio mam w sobie wiele spokoju i wewnętrznej siły. Mam wrażenie, że to bardzo mój czas. Czuję, że mogę jeszcze wiele osiągnąć i że tak naprawdę dopiero teraz jestem na to gotowa. Czuję w sobie odwagę do życia. W zgodzie z samą sobą, ze znajomością własnych ograniczeń i możliwości. Chyba pierwszy raz w życiu wierzę w siebie, do tego w sposób realny, z odrobiną dystansu i pokory. Nie lecę na skrzydłach euforii pod niebo, by za chwilę spadać na łeb, na szyję z opalonym słońcem zapałem. Rozważam, zastanawiam się, szukam w sobie. Co chcę robić? Czego chcę spróbować?

Kilka tygodni temu pomyślałam o tym, że za 2 lata będę musiała wrócić do pracy. Wydaje się to może dość odległe, jednak dla mnie to cały kawał tematu. Od 5 lat nie pracuję. I przyznam się, że mi z tym dobrze. Lubię być mamą, czuję się w tej roli dobrze i pewnie. Natomiast rola pracownika niesie dla mnie wiele wyzwań i niepokoju. Wykonywałam w życiu różne zawody i choć we wszystkich okazywałam się dobrym pracownikiem, sumiennym, zaangażowanym i gotowym do rozwoju, żaden mnie nie porwał, nie okazał się tym jedynym. Większość była poniżej moich kompetencji, bo się bałam… hmmm… może odpowiedzialności? Albo porażki? Że zawiodę innych, tych moich szefów? Nie wywiążę z umowy? Nie podołam? Był we mnie po prostu strach przed życiem, ten sam, o którym już pisałam. Wydaje mi się, że było we mnie też wiele niedojrzałości, jakiegoś podświadomego myślenia, że na pracy znają się tylko dorośli. Jakbym sama już dawno nie przekroczyła magicznej osiemnastki. Jeszcze niedawno myśl o tym, że będę musiała wrócić do pracy budziła we mnie popłoch i niechęć. Dziś mam na to wewnętrzną zgodę. Zaczynam mieć na siebie pomysły. Brzmią ciekawie i nawet trochę ekscytująco. Ja, wieczna „nie wiem, co chcę w życiu robić”, zaczynam wiedzieć. Przede wszystkim to, czego chcę spróbować. To jedna ze zmian w moim myśleniu. Przecież nie muszę wybrać i już przy tym tkwić na zawsze, mogę po prostu różne rzeczy podotykać, pooglądać z bliska. A jak mi nie przypasują, to spróbować innych. Umiem też określić co bym chciała, na czym mi zależy, do czego chciałabym dążyć. Koniec z pustymi frazesami i czczą ideologią. Szperam w sobie samej i wyszukuję priorytety, mocne strony, ograniczenia, marzenia. Im więcej o tym myślę, tym więcej mi się układa. A to mi daje jeszcze więcej entuzjazmu i chęci na dalsze poszukiwania, doprecyzowania, plany. To rzeczywiście wygląda tak, jakbym nacisnęła jakiś przycisk lub uruchomiła dźwigienkę podpisaną „otwarcie na pracę”. Po prostu wszystko razem się nakręca, porządkuje, układa. Sama jestem ciekawa jak to się potoczy. Co napiszę tu za rok, dwa lata? Czy wtedy będę tu jeszcze pisać? Czas pokaże. Ten blog, to też taka próba, przymiarka, czy to dla mnie. Na razie jest fajnie. Mam z tego pisania radochę. I tego się trzymam. Mam nadzieję, że tej radochy dostarczam też trochę Wam, czytelnikom. Dziękuję, że ze mną jesteście.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *