Jak bursztyn

przez | 5 września 2020

Deszcz jest przyjacielem snucia. To właśnie z deszczem szemrzącym za oknem kojarzy mi się ciepły sweter, ciepły koc i ciepła herbata czyli niezbędne atrybuty, by usadowić się wygodnie i snuć lub słuchać opowieści. Zresztą sam deszcz jest jak pieśń, jak szeptana historia, która stuka nam w szyby, parasolki, dachy i chodniki. Każdy w niej znajdzie coś swojego.

Lubię się snuć w deszczu. Szczególnie ciepłą nocą, ale dzisiejsza byłaby w porządku. Wzięłabym tę czerwoną parasolkę i wybiegła na mokre podwórko. Skakałabym przez kałuże, podziwiała odbicia światła w milionie kropel, odkrywała rozszczepienie miasta na chodnikach. Deszcz szedłby ze mną krok w krok. I stukał w parasolkę. I szeptał. I byłaby to moja historia, w której stałyby namioty w lesie. Trawa by się kładła pod ciężkimi kroplami, a jezioro, bo byłoby blisko jezioro, marszczyłoby się i pluskało przyjmując w objęcia kolejne litry wody. W tej historii deszcz bębniłby o dachy namiotów, skakałby po zielonym płótnie „dziesiątek” wojskowych. Obmywałby maszt z flagą i bramę podobozu. A na placu spływałby po głowach, twarzach i ramionach kilku dziewcząt. Widzę je: młode, pełne życia, roześmiane. W harcerskich spódnicach i czarnych koszulkach. Położyły sobie ręce na ramionach i tańczą śpiewając „Pada deszczyk, pada deszczyk, kapu, kap, kapu, kap…” Śmieją się. Bosymi stopami wybijają rytm na mokrym igliwiu. Mokre włosy kleją im się do twarzy i ramion. Pachnie ziemią i liśćmi. Jest w tym obrazie jakaś pierwotność natury, tańca i radości życia. Jest w nim zatrzymana kropla mojej młodości, którą lubię oglądać pod światło, jak bursztyn.

Jeden komentarz do „Jak bursztyn

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *