Chwile

przez | 3 września 2020

Dziś, po raz pierwszy od ponad roku jestem przez chwilę SAMA. Brzmi dziwnie, daję słowo. Nikt obok nie skacze, nie woła: Mamo, nie łapie za rękę. Aż nie wiem, co zrobić z tym nadmiarem miejsca w mojej głowie. Co za odpoczynek! Czujność wyłączona! Mogę się skupić na książce, rozumiem, co tam jest napisane! Przede mną ciacho i gorąca czekolada w lubianym lokalu, bo takie chwile trzeba celebrować.

Tak mi przyszło teraz do głowy, że życie to wiele chwil, z których wiele jest wartych celebrowania. Ale umykają, giną wśród tych innych, które czasem bardziej się rozpychają w naszym umyśle. Może gdybym każdego wieczora wyjęła z upływającego dnia te piękne chwile, okazałoby się, że każdy dzień jest okazją do świętowania? Muszę spróbować. Szczególnie w weekend, kiedy to wieczorem mam wrażenie, że jestem bohaterskim wojownikiem, który wychodzi z dżungli, okrwawiony, z perlistym potem na czole, brudny, w porwanym ubraniu, ale jednak ze zwycięskim błyskiem w oku. Przetrwał. Było ciężko, walka była nierówna, ale przetrwał. I choć słania się na nogach do jutra się zregeneruje. A może gdybym uważnie w tym dniu poszperała, zauważyłabym ten moment totalnego wtulenia we mnie albo chwilę, kiedy moi synowie są blisko i nic się nie dzieje? (no chyba są takie chwile?) Może widziałabym ciepły uśmiech mojego męża i to jak bardzo razem jesteśmy w tej dżungli? Muszę przetestować. Może dzięki temu obraz weekendu wyda mi się bardziej atrakcyjny? (cóż za eufemizm!) Może nawet zacznę czekać na następny? No to teraz pojechałam marzeniowo… Ale spróbuję. Bo wierzę, że mogę uczyć mój mózg zdrowych, optymistycznych nawyków. Bo wierzę w pogodę ducha. Bo te chwile teraz, czasem naprawdę trudne, miną i pewne rzeczy już nie wrócą. Moi synowie wyrosną z portek, nauczą się ze sobą przebywać w bardziej cywilizowany sposób, ale stracą też zapewne potrzebę aż takiego przyklejania się do rodziców, przestaną robić miny zarezerwowane dla maluchów, a ich głosy nabiorą innych barw, staną się doroślejsze. I wiecie, jak o tym wszystkim teraz piszę, to już zaczynam tęsknić. To absolutnie i zdecydowanie nadaje się do celebrowania!

Tymczasem muszę kończyć. Mój samotny czas, ta piękna chwila, właśnie mija. Zwijam ją w kulkę, nadaję szlif i zawieszam na szyi. Niech lśni, odbija światło i mi przypomina o świętowaniu życia w jego cudownych odsłonach.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *