Klik

przez | 7 września 2021

Dni galopują ostatnio jak dzikie, ledwo zdążę otworzyć oczy, a już nadchodzi czas snu i nawet nie tyle, co muszę je zamykać, ile same się zamykają. Wczoraj padłam o 21:00, ledwo posnęły dzieci. Dziś jeszcze chwilę piszę, ale niedługo, bo czuję, jak ogarnia mnie zmęczenie. Zaczyna od stóp, stają się miękkie i bezwładne, potem otula kolana, uda, biodra… Niebawem dotrze do ramion i głowy. Na samym końcu usną moje dłonie, będą pisać do ostatecznego ussennienia.

To dzieje się właśnie teraz.

Klikam i znikam.

Klik.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *