Trudne lenistwo

przez | 27 września 2020

Próbuję się lenić. Przez chwilę nic nie robić. Co ważniejsze, nie myśleć o tym, co mam do zrobienia. Lenistwo jest trudne. Ćwiczę się w nim od jakiegoś czasu, ale póki co, osiągam średnie efekty. Kiedy przez chwilę mogę nic nie robić, szybko znajduję coś do roboty. Myślę sobie: jeszcze tu przetrę, tam zamieszam, zmyję, zrobię kawę i wtedy na chwilę usiądę. Najczęściej po wykonaniu wszystkich zadań, kończy mi się czas. Siadam z kawą i syn się przebudza z drzemki.

Czasem mi się uda. Odpalam serial i piję kawę. Przez chwilę oglądam. Dość szybko pojawia się myśl: powinnam tu wreszcie odkurzyć. Albo: może szybko upiekę ciasto? I zaraz stopuję historię na ekranie na rzecz odkurzacza. Miksera. Działania.

Jest we mnie, gdzieś w środku pogarda dla wypoczynku. Podskórne lekceważenie. Lenistwo brzmi pejoratywnie. Bezproduktywność! Cóż za strata czasu! Zostałam nauczona pędu, wprawiona w ruch i tak trudno mi wyhamować.

Czasem mi się udaje. Zatrzymuję się nagle, w połowie dnia, pomiędzy galopem jednej chwili, a gonitwą drugiej. Przystaję. Przez chwilę po prostu jestem. Czytam. Oglądam. Gram. Relaks totalny. Nierozwojowy. Zabawa dla zabawy. Bez wyrzutów sumienia i myślenia o tym, co powinnam, co jeszcze muszę, o czym zapomniałam. To nie lada sztuka wyłączyć myślenie i po prostu się bawić. Być w tym lenistwie tu i teraz. Uczę się tego po kawałku.

Pewnie dlatego lubię kryminały. Są lekkie, nie wymagają dużego skupienia. Wciągają. Daję się porwać fabule, zaintrygować zagadką i przestaję myśleć o tym, co tam jeszcze gdzieś w świecie krzyczy: zrób mnie! Ciekawość rozwiązania zagadki zwycięża nad wyedukowanym nakazem produktywności. Poddaję się historii.

Są różne rodzaje odpoczynku. Na niektóre mam wewnętrzną zgodę. Joga, chodzenie po górach, nawet spacer, w mym wewnętrznym kanonie lenistwa budzą szacunek. Ale oglądanie filmu? Jeszcze póki ambitny, to jak cię mogę. Ale lekki kryminał klasy B? Uuuuuu, wstyd. Strata czasu. Cofnięcie w rozwoju. Czy po obejrzeniu takiej szmiry będę miała jeszcze coś do zaoferowania światu? Czy kilka godzin gry w Cywilizację, do tego na niższym poziomie, nie zakończy katastrofalnie mojej ścieżki rozwoju osobistego?

A przecież mogłabym posprzątać. Ugotować. Zaczytać się w Prouście lub Sartrze. Obejrzeć webinar. O złości lub wychowaniu dzieci. Dowiedzieć się czegoś. Poddać refleksji. Zadumać. Coś wydedukować. Albo potrenować, pojeździć na czymś. Rozruszać mięśnie. A tu nie. Siadam i wgapiam się. Nie tworzę, nie poruszam, nie mówię, nie wymyślam. W takim razie jak nic, tracę.

Uczę się lenistwa. To trudna nauka i idzie mi opornie. Zmieniam myślenie o relaksie w każdej jego formie. Doceniam powolność. Nic nie robienie. Robię wszystko, co mi w tym momencie potrzebne. A potrzebuję resetu myśli. Macham sobie znakiem stopu przed oczami. Wyhamowuję. Wrzucam wsteczny i …

… O rany! … Ale tu pięknie!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *