Uśmiecham się

przez | 18 lipca 2021

Dziś czuję się szczęśliwa. Jestem zmęczona po całym dniu, ale znajduję w sobie wiele spokoju, harmonii i równowagi. Leżę na łóżku, obok śpi mój synek, a mi po prostu dobrze.

Oczy mi się zamykają. Jakoś tak mam po kociemu, że jak mi słodko i rozkosznie, to mogłabym zwinąć się w kłębek i zasnąć. Tak na marginesie, to jak się nastroszę i zestresuję, to chwilę po strachu, również robię się niemożebnie śpiąca i odreagowuję nieprzyjemności snem. Tak więc wszystkie moje emocje prowadzą do snu.

Zanim dziś zasnę, zdradzę, że w tym dniu nie wydarzyło się nic spektakularnego. Choć w sumie, to umyłam okno w kuchni, a to już niemal coś na miarę fajerwerków. Pomijając więc ten bohaterski wyczyn, dzień był zwykłym dniem, w którym główne role graliśmy we trójkę – moi synowie i ja, a mąż był postacią drugoplanową, którą obejrzeć można było z rana i późnym wieczorem.

Są takie dni z dziećmi, kiedy czuję wspaniałość tego wydarzenia. W te dni dzieje się dużo, na wielu płaszczyznach, a ja jestem szczęśliwa, że tak to właśnie jest. Choć kolejne odczyszczanie ścian z keczupu czy wycieranie rozlanej wody, potrafi mnie nieco zirytować. A jednak nie fiksuję się na tym zbyt długo, raczej czerpię garściami frajdę z tych przyjemnych wydarzeń.

Delektuję się dziecięcym pięknem i czułością, śmieszę szalonymi pomysłami, bawię w klocki i słowa. Mam w sobie przestrzeń na dość częste spory pomiędzy chłopcami, niesnaski i płacze, ale też na próby dogadywania się, ustalania zasad pomiędzy nimi, łamania ich. Fajnie tak przypatrywać się, kiedy są razem.

Lubię słuchać głosów moich dzieci. Lubię na nie patrzeć. Lubię z nimi spędzać czas. Lubię być blisko, przytulać się, czytać jedną książkę, jeść z jednego talerza.

Lubię moje życie takie, jakie jest.

Lubię lato, razem z upałem i jasnymi porankami.

Lubię świat i ludzi.

Taki mam dziś nastrój, że mi po prostu życzliwie wobec wszechświata. Nie widzicie tego, ale możecie sobie wyobrazić. Obdarzam dziś wszystkich, w tym wszechświat i galaktykę, życzliwym i ciepłym uśmiechem.

Zwijam się w kłębek i rozmruczana zasypiam. Jeśli nawet zniknę, to ten uśmiech jeszcze jakiś czas pounosi się i pouśmiecha.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *