Tęsknota

przez | 24 września 2020

Tęsknota zaczyna się nad żołądkiem. Opiera swe ciało o płuca. Czasem wręcz się na nich rozpiera. Przydusza. Daje wrażenie ciężaru na klatce piersiowej. Łeb składa na sercu. Czasem mam wrażenie, że pociera kolczastym czołem o komory i przedsionki. Czochra się i drapie. Wierci. Jakby nie mogła usiedzieć w miejscu. Albo chciała wciąż przypominać o sobie.

Tęsknota to wąż, który wślizgnął się we mnie. Przeszedł przez gardło. Do tej pory jest ściśnięte. Choć nie. To bardziej smok. Chiński, o podłużnym, wężowatym ciele. Malutki. Z gatunku smoczych miniaturek. Zajmuje tyle miejsca, ile jest od żołądka do serca. Nie mniej i nie więcej. W sam raz.

Tęsknota jest śliska i wilgotna. Ma ostre, szorstkie łuski, które brzęczą. Chrzęszczą. Ma nozdrza, którymi wypuszcza dym. Czuję jak rozgrzewa mnie od środka. Wypełnia i nadyma. Zagląda do oczu. Powoduje silne łzawienie.

Tęsknota jest częścią rozstania. Przypomina o tym, co utracone. Choćby na chwilę tylko. Jest dojmująca. Co kilka minut przeszywa ciało paroksyzmem bólu i łkania. Jest spojrzeniem za tym, co było. Za odchodzącym.

Jest odcieniem smutku. Siostrą nostalgii. Orędowniczką nadziei.

Jest wołaniem o powrót. Nośnikiem pamięci.

Gładzę ją po grzbiecie. Odkrywam fakturę łusek. Rysuję wzory. Matematyka rozstań i powrotów. Fizyka oddalenia. Astronomia wszechobecności. Genetyka niezapomnienia. Tęsknota.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *