Nieuchwyceni

przez | 17 czerwca 2021

Niebo ciemnieje powoli, jakby nie od razu było gotowe na noc. W oddali szczeka pies na spadającą gwiazdę. Wyrywa się na smyczy, jazgocze. Gwiazda wpada do stawu, pies cichnie, za to ulica rozdzwania się tramwajem.

Drzewa stoją nieruchomo. Nawet wtedy, kiedy pojawia się na horyzoncie słuchu jodłowanie syren. Dźwięk przybliża się, oddala, w końcu blednie na tle ciemniejącego nieba. Liście drzew nasiąkają zielenią i ciepłem. Głaszczą powietrze rozkołysanym chlorofilem.

Latarnie biegną przed siebie. Wyciągają głowy i wspinają się na palce. Każda chce zerknąć dalej i głębiej. Kiedy jednak nadchodzi ciemność, zastygają ze zwieszonymi głowami. Nad ranem kołyszą się sennie w rytm światła i migotania przedświtu.

Kiedy słońce styka się z linią końca widzenia świata, niebo rozpala się ogniem. Pożar dotyka pobliskich chmur. Liże je purpurą i fioletem.

Rama okna mieści w sobie obraz pożogi, drzew i nieba. Dzieli widok na pół jakby nie traktowała go poważnie. Zawieszona na haczyku domu, wpuszcza powietrze i kawałek nocy do mieszkania.

Ciemność napływa powoli wraz z dźwiękami i zapachem lata. Przysiada na parapecie i spogląda na nas. Otuleni kocem i ciepłem ciał unosimy się snem. Na twarzach mamy uśmiechy albo odblask płomieni. Przekręcamy twarze w stronę cienia. Zastygamy na chwilę poza dniem. Nieuchwyceni w ramy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *