Defekcik

przez | 10 czerwca 2021

Pamiętam, że późną jesienią, myślę, że jakoś w listopadzie, pisałam o pozytywnych aspektach tego ciemnego czasu, który wtedy omroczniał świat. Chciałam pocieszyć oblepioną czernią i chłodem duszę. Mówiłam o tym, że dzięki tej wczesnej ciemności moje dzieci zasypiają względnie szybko, bo latem to wręcz przeciwnie. Nie myliłam się. Obecnie moi synowie, kiedy nastaje wieczór i mogliby pójść spać, dostają dzikiej, nieokiełznawalnej, radosnej energii i szaleją po mieszkaniu jak dwie małpiatki. Chichrają się przy tym, kopią, stukają i namawiają i absolutnie i totalnie nie reagują na nasze słowa, niezgody i nawoływania do spanka. Rozkręcają się tylko bardziej i bardziej, i trudno ich w tym zatrzymać. Wszystko to dzieje się zazwyczaj w tym czasie, kiedy my, rodzice opadamy powoli z sił, bo nas ten niezwykły zastrzyk wieczornej energii jakoś nie dotyczy. I choć niezmiernie cieszymy się z braterskiej komitywy naszych dzieci, to byśmy chcieli pobyć przez chwilę sami, we własnym towarzystwie dorosłych, czasem obok siebie, a czasem w pewnym oddaleniu. Tak czy siak, skupiając uwagę na własnych sprawach, w ciszy i skupieniu. Tym sposobem plany na wieczór nasze i naszych dzieci rozjeżdżają się całkowicie i rodzą sporą ilość frustracji z obu stron. Czasem radzimy sobie tak, jak dzisiaj- ubieramy dzieciom buty i spodenki, dajemy w łapki poduszkę i misia, pakujemy w samochód i ruszamy w miasto. Zawsze to jakiś sposób. Często nie musimy wyjechać z dzielnicy, kiedy możemy wracać, bo chłopaki śpią. W takie dni, jak już się uda ich wyhamować, to zaraz zasypiają, zmęczeni po całym dniu. Pozostaje wnieść ich na to nasze czwarte piętro bez windy i położyć do łóżek. Po tym wyczynie mamy wreszcie ten upragniony czas dla siebie, ale zazwyczaj schodzi z nas powietrze i opadamy na łóżka jak dwa sflaczałe baloniki. Ja przez chwilę i bardziej siłą rozpędu opowiadam tę lub inne historie, a mąż mój walczy z obcą cywilizacją i ocala świat przed zagładą. Taki z niego bohater, choć tak naprawdę, to lubi sobie postrzelać do ufo.

Pomijając ten defekcik, który nie tyle jest minusem lata, co raczej pokazuje, że jesień też ma swoje plusy, świat za oknem jest wspaniały. Zieleń rozbuchana, łąki ukwiecone, jest ciepło, a do tego całkiem słonecznie. Niemniej w głowie pojawia mi się tyle „ale”, że czuję się nieco jak zrzęda. Może dlatego tak marudzę myślowo, że ścięgno mi się w nodze popsuwało i piekielnie boli. Już raz to miałam, bierze się z przeciążenia i należy dużo leżeć. Udaje mi się jedynie w wyobraźni. Dobre i to. He, znowu marudzę. Może lepiej po prostu zasnę, a przed snem wyliczę sobie to wszystko, co mam. Jest tego naprawdę dużo i takie wymienianie sprawia, że zasypiam z wdzięcznością. A potem mam ciepłe sny. Albo otwieram oczy i jest rano, co za każdym razem mnie zaskakuje. Szczególnie teraz, w moje ukochane i jasne poranki.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *