Tego dnia dotarliśmy do Szumiącego Lasu. Bardzo przygnębiająco wyglądały spalone kikuty drzew. Trudno nawet było stwierdzić, że to las. Postanowiliśmy zanocować w leśniczówce, która jakimś cudem nie została zniszczona.
Szelka pobiegła do leśniczówki, by zobaczyć, czy jest bezpiecznie. Ona naprawdę potrafiła się dostać wszędzie niezauważona. Przykucnęliśmy w rowie i patrzyliśmy na chatkę z drewna z wielkim kominem, z którego unosił się dym. Po chwili przed wejściem do leśniczówki pojawiła się Szelka, wysoki chłopiec i kot z dużą ilością sierści. Kogoś mi przypominał, ale nie mogłam sobie przypomnieć kogo.
– Chodźcie! – krzyknęła Szelka.
Podeszliśmy do chatki i mogłam przyjrzeć się nowym osobom. Chłopiec był bardzo jasny – miał blond włosy, niebieskie oczy i biały tiszert. Kot był rudy i naprawdę miał mnóstwo sierści. Wtedy mnie olśniło – wyglądał całkiem jak kot, którego namalowałam tego dnia, kiedy rodzice powiedzieli, że nie mogę mieć kota i brata.
– Cześć, jestem Dodo – przedstawiłam się. – A to Dzieci Alfabetu oraz Szelka, Pysia i Balbiś.
– Jestem Kot Z Dużą Ilością Sierści – powiedział kot. – Zawsze chciałem cię spotkać, Dodo. Co ci strzeliło do głowy, że narysowałaś mi tyle sierści? To okropnie niewygodne.
– Przepraszam Kocie – powiedziałam. – Byłam wtedy zła, że nie mogę mieć kota, bo tato ma alergię na sierść. No i tak jakoś wyszło… Ale miło cię poznać, jesteś bardzo ładnym kotem. A twój przyjaciel, to kto?
– To Chłopiec Bez Imienia – odrzekł Kot. – On nic nie mówi.
Popatrzyłam na jasnego chłopca. Wyglądał, jakby się bardzo bał. Rozglądał się na boki i niespokojnie przebierał nogami.
– To może wejdźmy do środka – zaproponował O!
Leśniczówka składała się przede wszystkim z dużej, kamiennej sali, w której był kominek i mnóstwo kanap, krzeseł i foteli. Usiadłam na wygodnej poduszce i zapatrzyłam się w ogień. Coraz bardziej martwiłam się, że nie mamy żadnego planu pokonania Potwora. Wszystko, co przeżyłam do tej pory, było niesamowitą przygodą. Ale niebezpieczeństwo było blisko. Nie mogłam zapomnieć o Sztruksie i o tym jak łatwo Potwór pozbawił go życia. I nie chciałam, by spotkało to jeszcze kogoś z nas. Chyba po prostu się bałam.
Obok mnie przysiadł Chłopiec Bez Imienia. Napisałam na kartce „Jak masz na imię?” i podałam mu ją. Chłopiec długo myślał, jakby nie był pewien, czy może coś odpisać. W końcu wziął ode mnie ołówek i nagryzmolił na kartce: „Nie wiem. Kiedyś się jakoś nazywałem, ale to było dawno. Potem w moim domu pojawił się Potwór, który zniszczył wszystko. Zostałem sam i bardzo się boję.”
– Czyli spotkałeś Potwora i przeżyłeś to spotkanie – powiedziałam do Chłopca, a on skinął głową. – To bardzo ważne. Może masz pomysł, jak go pokonać?
Chłopiec zamyślił się. Nie popędzałam go. Patrzyłam na Dzieci Alfabetu, jak się przekomarzają i bawią. Patrzyłam na koty, które poznawały się z nowym kocim towarzyszem. Dzieci grały w grę polegającą na tworzeniu słów z liter słowa „Przygoda”. Wymyśliły już „dar”, „droga” i „dryg”. Do głowy przyszła mi „pora”, ale nie chciałam psuć im zabawy i nic nie powiedziałam. U kotów powstało zamieszanie i Pysia walnęła Kota Z Dużą Ilością Sierści łapą po pysku. Ciekawa byłam, co takiego powiedział. W tym momencie Chłopiec Bez Imienia podał mi kartkę. Przeczytałam:
„Nic nie pamiętam ze spotkania z Potworem. To było takie straszne. Kiedyś, chyba, nazywałem się Aweł. Na pewno chcesz z nim walczyć?”
– Jasne, Aweł – powiedziałam. – Też bardzo się boję, ale Potwór musi zniknąć. On jest taki zły!
Chłopiec Bez Imienia uśmiechnął się blado i smutnie. Chciałam go pocieszyć, ale nie wiedziałam jak. Uścisnęłam mu rękę i wzięłam Balbisia na kolana. Był bardzo ciepły, a ja potrzebowałam ciepła. Aweł zaczął go głaskać po brzuchu, na co kot zareagował mruczeniem. I chyba tak zasnęliśmy. To był nasz ostatni wieczór przed walką.