Czasem, kiedy czekam, wychodzę przed siebie. Biegnę w pół biegu, jak na złamanie karku, choć tak naprawdę, zostaję w tyle. Chcę wszystko szybciej i zaraz. Na ten tychmiast. Tu teraz już. Albo jeszcze prędzej. Choć nie dokońca. Bo jeszcze za chwilę. Albo nawet i dwie.
Wychodzę przed siebie tak długo, na ile starcza mi sił. Dopóki chce mi się wybiegać naprzód, poganiać, przynaglać. Czasem stosuję marchewkę, dla wzmocnienia. Kiedy indziej mówię: jeszcze trochę trzeba poczekać. Przysiadam na ławce. Masuję stopy i łydki. By miały siłę wychodzić naprzód. Poklepuję ramiona. W końcu dźwigają głowę. A ona trochę przede mnie wybiega, a trochę wlecze się gdzieś z tyłu. Niecierpliwi się i czeka. Przyspiesza i zwalnia. Na tym samym wdechu i wydechu.
Staję się musującą mieszanką zniecierpliwienia i rozumowego opanowania. Niedoczekania i ekscytacji. To uczucie z rodzaju tych przyjemnych. Pełnych miłych i puchatych stworzeń. Typu liszka. Albo lisia kita. I choć pluszowe to wszystko, to jednak płochliwe. Nerwowością podszyte. Tym podbieganiem. Spoglądaniem w kendarz i na zegarek. Dopytywaniem: czy dziś jest jutro? Albo: daleko jeszcze? Dosyć bliskie euforii, bo często w górę podlatuje i uskrzydla. Podbija i opada. Dodaje endorfin, choć i postronki wyciąga. Wyhamowuje.
Istnieje tylko w tej dwukierunkowości. Jak lina ciągnięta z obu końców. Wewnętrznie sprzeczne, jak romantyczny bohater. Brzmi jak rozdźwięk. Zawiera dysonans. Jest emocjonalnym oksymoronem. Wolne i szybkie jednocześnie. Unoszące z nutą opadania. Sinusoidalne. Pełne ekscytacji i nudy. Radości i poddenerwowania. Z niespodzianką. Z puentą. Z widokiem na szczęśliwe zakończenie.
Gdy osiąga cel, to trochę żal. Bo mogłoby trwać nieskończenie. Ale wtedy już by nie istniało. Zawiera w sobie koniec. Jest odcinkiem, nie linią. Drogą do, nie przed. Wypracowaniem pilnego ucznia ze wstępem, rozwinięciem, zakończeniem. Jest procesem, nie chwilowym wydarzeniem. Zostawia nas przez chwilę pustych. Z miejscem do wypełnienia. Odpływa szybko, nie oglądając się za siebie. Choć tak naprawdę, co chwilę zerka.