Chorowanie

przez | 18 listopada 2020

Ło matko. Nie lubię być chora, ale mnie dopadło. I przyznam szczerze, że opieka nad dwójką dzieci, które czują się całkiem nieźle wtedy, kiedy ja czuję się całkiem źle, to dosyć męcząca sprawa. Wszystko we mnie woła o odpoczynek, tymczasem muszę wykazywać się cierpliwością, uważnością i energią. No daję słowo, padam na nos. Ale przynajmniej trochę sobie tu pomarudzę. Choć nie będę nikogo zanudzać tematami zapchanego nosa. Wystarczy, że na niego padam. Moje dzieci wręcz przeciwnie. Przez większość dnia przejawiają energię odwrotnie proporcjonalną do mojego poczucia padania na nos. Nie wiem, skąd oni czerpią te pokłady szalonej zabawy, która przyprawia mnie o palpitacje serca. Wiem natomiast, że jeszcze nie tak dawno w moim domu wisiała głównie pełna napięcia groza i strach było te moje dzieci zostawić same w jednym pokoju. Więc kiedy tak szaleją, wchodzą z charakterystycznym błyskiem w oku na parapet, by skakać na łóżko, myślę sobie: Przynajmniej się bawią RAZEM. Błysk w oku świadczy o tym, że dobrze wiedzą, że nie wolno, co sprawia, że zabawa przysparza więcej ekscytacji i poczucia wspólnoty. Może im zakażę sprzątać? Bo tego nie wykonują w ogóle, o błysku oka nie wspomniawszy. Pewnie mnie przejrzą i i tak pozostanie mi schylać się sto razy dziennie po kolejny klocek czy samochodzik. Kiedyś widziałam taki filmik, na którym rodzic sprzątał pokój na koniec dnia wielką szuflą i wrzucał wszystko jak leci do pudełek. Wtedy mnie to śmieszyło. Było to wczasach, kiedy miałam jedno dziecko, jeszcze dość małe, więc i zabawek było mało, i bałagan nie był taki efektowny. Nie to, co teraz. Teraz to mam bałaganiarskie fajerwerki. I widzę, że to dopiero wstęp do bardziej wystrzałowych pokazów. Wizja szufli do zgarniania nabiera innego wymiaru. Czasem sobie ją wyobrażam. Na poprawę nastroju.

No dobra. Miło to wszystko tak poopisywać, ale czas zadbać o siebie i zasnąć. Czeka mnie noc oddychania ustami czyli coś totalnie okropnego. Na szczęście mam pod ręką pożyczony od dziecka bidon z liskiem, żeby sobie gardło wodą nawilżać. Starsze dziecko wysłałam na kanapę do taty, co wywołało falę dodatkowego przedsennego entuzjazmu. Skokom i biegom po rozłożonym prześcieradle nie byłoby końca, gdyby nie wciągająca książka z kryminalnym wątkiem. Znaleziona zresztą po długich i dogłębnych poszukiwaniach w bałaganiarskich czeluściach i odmentach pokoju. W każdym razie warunki do spania mam najlepsze z możliwych, więc czas z nich skorzystać. Młodsza latorośl już dwukrotnie przebudziła się odkąd zasnęła, co oznacza, że nie będzie to lekka noc. Cóż. Żegnaj słowotoku. Spotkamy się jutro. Jak już przetrwam kolejny dzień. Może wtedy będę mogła oddychać chociaż jedną dziurką? Albo mąż kupi mi szuflę?

2 komentarze do „Chorowanie

    1. Snuje mi się Autor wpisu

      Dziękuję! Niewątpliwie krople do nosa pomagają przy wynurzaniu. Pozdrawiam!

      Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *