W moich myślach wiją się kręte ścieżki dla jaszczurek i innych małych stworzeń, które przebiegają je szybko i zwinnie, unosząc słowa, które akurat przyszły. Bywam przez to wyrwana z kontekstu. Potknięta myślowo. Bezzsłowna.
W mojej głowie płyną wartko potoki dla srebrnych i szmaragdowych ryb, które czasem wyskakują w górę, połyskując łuskami w słońcu. Skrzą się tęczowo, załamując światło, a w bezgłośne wargi chwytają w locie fragmenty zdań i urywki wrażeń. Nikną w oddali niesione wodą i strumieniem myśli. Zostaję z powidokiem światła pod powieką i połową tego, co było do powiedzenia. Staję się niewypowiedziana.
A jednak czuję się domknięta.