Strach

przez | 3 kwietnia 2022

Dziś rano, kiedy się przebudziłam, na moim łóżku siedział strach. Wpatrywał się we mnie swoimi wielkimi oczami i czekał. W pierwszym momencie odepchnęłam go od siebie ze wszystkich możliwych sił i znów zamknęłam oczy. Chciałam się odobudzić.

Strach jednak znalazł już do mnie ścieżkę i sączył się do wnętrza przez zaciśnięte powieki. Obejmował klatkę piersiową i głowę, poruszał palcami i skubał skórki. Wysuszał wnętrze ust. Przełknęłam topornie ślinę i pomyślałam z niechęcią o dniu ze strachem. Nie miałam na niego ochoty.

Spróbowałam polubić strach. Wiedziałam, że jest potrzebny i próbuje mnie chronić. Zobaczyłam jego kudłate futerko i wilgotny nosek. Małe, kosmate łapki. Wydał mi się całkiem nieporadny i zagubiony. Wzięłam głęboki oddech i przytuliłam go.

W tym przytuleniu przeszliśmy dzień, który był dobrym dniem, choć czułam obecność strachu. Pozwalałam na nią, więc nie krzyczał i nie wyrywał się, po prostu sobie był. Czasem ledwo zauważalny.

Na wieczór się uaktywnił. Wyczuł zbliżające się jutro i wystawił zwierzynę. Przyspieszył oddech i umościł w głowie niepokój. Rozbudził mimo zmęczenia.

Muszę przetrwać z nim noc i poranek, a potem kawał dnia. Później wróci w to miejsce, w którym przesypia spokojne chwile. Pogłaszczę go przed snem. Może pozwoli na chwilę odpoczynku. Na zebranie sił.

Boję się jutra i zasypiam ze strachem. Na drugim ramieniu przysiadła mi nadzieja, że wszystko będzie dobrze. Dla równowagi.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *