Wekowanie

przez | 6 października 2021

Taki mam czas ostatnio, że w myślach układam miliony blogowych wpisów, a potem tu siadam i nie mam siły na tyle się skupić, by to wszystko, co zamierzałam, napisać. Odkładam więc te pomysły na półkę w głowie. Taką spiżarkę myśli. Albo piwniczkę na zawekowane historie.

Myślę, że to jest w porządku. Może niektóre rzeczy muszą się we mnie poukładać, nawet wyleżeć, inne pobuzować, a jeszcze inne nawet zapomnieć. Rozpuścić w pamięci i pozostać smugą historii, albo samą kropką. Tą nad i.

W każdym razie, póki co, noszę te różne myśli jak kasztany, które o tej porze roku, niezmiennie znoszą mi moje dzieci na przechowanie. Wkładam je do kieszeni, torebek, plecaka, a także fragmentów wózka. Znajduję w sytuacjach niespodziewanych i nie zawsze najszczęśliwszych. Czasem jednak przyjemnie dotknąć ręką kasztana ukrytego w fałdach podszewki kieszeni. Może i tak jest z tymi myślami? Odkryję je znienacka, takie znajome, choć zapomniane, gładkie i przyjemne w dotyku. Może wtedy będę gotowa, by je opowiedzieć.

Teraz jest czas przesilenia. Przeistaczam się i zmieniam razem z pogodą i cyklem natury. Czuję się w tym roku nie wygrzana słońcem i nie nasycona pomidorami. Niemniej wchodzę w jesień ze zmianą diety i nowymi kosmetycznymi miksturami. Obie rzeczy mi służą.

Podoba mi się to wekowanie historii, które chciałabym tu opowiedzieć. To odkładanie pewnych spraw na półkę pokazuje mi, jak bardzo się zmieniłam przez te kilka ostatnich lat. Potrafię sobie odpuścić i nie cisnąć. I nawet nie mieć wyrzutów sumienia. To bardzo przyjemne.

Poddaję się codziennemu życiu i płynę jak liść, który opuścił zaprzyjaźnioną gałąź. Frunę swobodnie i lekko, choć zaliczam powietrzne zawirowania, korkociągi i zrywy. Mogę wylądować w miękkiej trawie albo mokrej kałuży. Kto wie, co mnie czeka tej jesieni?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *