Ostatnio mnie tu miniej, bo padam rażona zmęczeniem zaraz po tym, jak moi chłopcy zamkną powieki, a oddech ich nabierze znamion miarowości. Teraz też bym najchętniej padła, ale wpadłam tu, by było mnie nieco więcej.
Jeszcze półtora dnia do powrotu małżonka i jest szansa, że złapię deko odpoczynku. Albo nawet kilo. Kto wie.
Może być i tak, że nic nie złapię, bo niektóre miesiące przynoszą zmęczenie i ospałość, niezależnie od wszystkiego. Może to taki moment, kiedy natura mówi mi zwolnij, przystań i sprawdź, czy masz odpowiednie zapasy na zimę. Będzie zimno i ciemno, więc miej zapałki i czekoladę. Deserową, oczywiście.
Zaczynam pisać coś w stylu trele-morele, więc najwyższa pora na sen. Zmywam się z bloga i pozostawiam Wam szelest kart książki i lektora o przyjemnym tembrze w serialu, który oglądacie. A potem, to już słodkich snów! Puf, puf.